Największy krajowy koncern energetyczny, którego produkcja w prawie 93 proc. opiera się na spalaniu węgla brunatnego i kamiennego, przeznacza coraz poważniejsze środki na budowę zielonych źródeł i dostosowanie funkcjonujących już siłowni do restrykcyjnych norm środowiskowych.
Miliardowe odtworzenia
Wystarczy wspomnieć, że blisko połowę z wydanych w 2014 r. na inwestycje 6,35 mld zł PGE przeznaczyła na modernizację mocy konwencjonalnych, m.in. w Bełchatowie i Turowie. Głównym celem jest ograniczenie emisyjności tych źródeł, by mogły funkcjonować po 2016 r. Wtedy w życie wchodzą nowe standardy unijne określające dopuszczalną wielkość zanieczyszczeń wypuszczanych przez zakłady przemysłowe do powietrza (dyrektywa o IED).
W latach 2014–2020 spółka wyda na takie odtworzenia 16,3 mld zł, czyli więcej niż na budowę nowych bloków. Już dziś PGE prowadzi projekty, których budżet przekracza 6 mld zł. Kolejne przetargi na budowę instalacji odsiarczania i odazotowania są w toku.
Dzięki temu grupa do 2020 r. ograniczy emisję tlenków siarki o 59 proc., tlenków azotu – o 40 proc. i pyłu – o 53 proc. w stosunku do poziomów z 2013 r. Na tym polu PGE wykonała już dużą pracę w ciągu ostatniego 25-lecia. Od 1989 r. w czterech największych elektrowniach – Bełchatowie, Opolu, Turowie i Dolnej Odrze – zmniejszono ilości wypuszczanych do atmosfery tlenków siarki o 89 proc., tlenków azotu o 46 proc., a pyłów o 98 proc.
To dowód na to, że większość dużych zakładów poradziła sobie już z wyzwaniami stawianymi przez politykę klimatyczną UE lub jest na dobrej drodze do tego. Jak podkreśla Dariusz Marzec, wiceprezes ds. rozwoju PGE, ostre normy środowiskowe powinny dotyczyły wszystkich źródeł. Inaczej nie będą skuteczne.