Taka jest najnowsza prognoza Międzynarodowej Agencji Energii. Jastrzębie z OPEC nie mają więc co marzyć o notowaniach zbliżonych do 100 dol. za baryłkę. Ale również nie ma szans na spełnienie prognozy amerykańskiego banku Goldman Sachs, który przewiduje, że w 2016 r. ropa może być nawet po 20 dol.
Ropa pozostanie tania, bo świat będzie się rozwijał w wolniejszym tempie, niż przewidywano (ostatnia prognoza OECD to wzrost globalnego PKB o 2,9, a nie 3,4 proc.), na rynek wróci Iran, a producenci nadal będą inwestować w większe wydobycie.
Duży popyt z Azji
Te właśnie czynniki całkowicie zmienią wszystkie poprzednie scenariusze. Ceny pozostaną niskie, bo popyt będzie rósł powoli – ocenia MAE. Natomiast OPEC widzi przyspieszenie we wzroście popytu, który w 2016 r. ma być wyższy o 900 tys. baryłek dziennie niż w tym roku, a w 2020 wzrośnie o 3,7 mln baryłek w porównaniu z 2015 r.
Zdaniem Fatiha Birola, nowego dyrektora generalnego MAE, OPEC będzie robił, co się da, żeby zbilansować rynek. Ale nie stanie się to szybko. Stąd w najnowszych prognozach wyraźnie droższa ropa będzie dopiero za pięć lat. Szef MAE nie wyklucza jednak, że prawdopodobny jest scenariusz, w którym ceny nie pójdą w górę tak wysoko. Przyznaje jednocześnie, że świat coraz bardziej uzależnia się od rynku regulowanego przez kartel i obecna sytuacja przypomina lata 70. Od dostaw z OPEC – wskazuje prognoza MAE– uzależniona jest przede wszystkim Azja, region, gdzie Indie wyprzedzają Chiny w roli głównego importera.
– Niech nas nie zwiodą niskie ceny ropy, żaden kraj nie może dzisiaj budować swojego bezpieczeństwa energetycznego opartego na taniej ropie naftowej – przestrzega Fatih Birol. I wskazuje, że w Chinach wprawdzie wzrostu popytu nie będzie już tak szybki, ale zapotrzebowanie z Indii z powodzeniem to zrekompensuje. W roku 2040 r. indyjski popyt na energię ma być dwa i pół razy większy niż obecnie. W efekcie światowy popyt w latach 2013–2040 zwiększy się o jedną trzecią w porównaniu z poprzednim 27-letnim okresem.