Dane podał dziś resort finansów Rosji. Dla porównania w I półroczu 2016 r rosyjska ropa kosztowała średnio 37,85 dol./baryłka. Tendencji tej nie uda się jednak utrzymać, bowiem w czerwcu Urals kosztowała już dużo mniej niż średnia półroczna - 45,65 dol. (w czerwcu 2016 r. było to więcej - 46,49 dol.).
Zdaniem analityków z największych banków ceny ropy nie będą już znacząco rosnąć. Według ankiety The Wall Streat Journal wśród ekspertów 14 największych banków inwestycyjnych, średnia cena marki Brent wyniosą w II półroczu 55 dol., co oznacza, że Urals będzie szedł po 2-3 dolary taniej. Podobnie amerykańska marka WTI - 52 dolary.
Ceny warunkuje dużo niższe tempo wzrostu popytu. W I kw. było o 900 tys. baryłek na dobę (bd) wyższe rok do roku; w II kw. tempo zwiększyło się do 1,1 mln bd. To jednak zaledwie połowa tempa wzrostu z dwóch ostatnich lat. „ Obecnie popyt nie może uratować cen ropy" - twierdzą analitycy Bank of America Merrill Lynch.
Rosjanie są największymi dostawcami oleju skalnego (d. nazwa ropy) na rynek Europy. Według corocznego raportu energetycznego BP, w 2016 r. Rosja sprzedała na Starym Kontynencie 177,4 mln ton z 274 mln ton całego importu ropy rosyjskiej. Koncerny sprzedały też 52,5 mln ton do Chin - jest to drugi rynek po europejskim dla Urals.
W światowym eksporcie ropy Rosja miała w minionym roku 13,2 proc. globalnego rynku. Jest to 2,1 -procentowy wzrost i więcej aniżeli sprzedał za granicą główny eksporter OPEC - Arabia Saudyjska (13 proc.) Na czele jest tu Bliski Wschód - z wyłączeniem Arabii, państwa arabskie miały 22 proc. globalnego eksportu ropy 2016 r.