Nieefektywne i ubogie
Pod koniec października prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej Piotr Woźny oceniał, że już 88 proc. systemów ciepłowniczych w Polsce jest nieefektywnych i wymaga – praktycznie natychmiastowej – modernizacji. Chodzi o 463 z 520 zarejestrowanych w Urzędzie Regulacji Energetyki systemów. – Im bardziej zanurzymy się w Polskę powiatową, tym więcej mamy do czynienia z nieefektywnymi systemami ciepłowniczymi – dowodził Woźny. A ta nieefektywność przekłada się na wartość świadczonych usług: de facto w dużych miastach energia cieplna może być tańsza niż daleko poza nimi.
– To nie są nieefektywne przedsiębiorstwa, tylko przedsiębiorstwa, które nie spełniają tzw. warunku efektywnego systemu ciepłowniczego – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie. – Czyli takiego, w którym do produkcji ciepła lub chłodu wykorzystuje się co najmniej: w 50 proc. energię z OZE lub w 50 proc. ciepło odpadowe, lub w 75 proc. ciepło pochodzące z kogeneracji, lub w 50 proc. wykorzystujące połączenie ww. energii i ciepła. Dotyczy to głównie przedsiębiorstw w mniejszych miastach do 100 tys. mieszkańców – wylicza Szymczak. Jego zdaniem najistotniejszym problemem przedsiębiorstw ciepłowniczych jest ich niska rentowność, która w 2018 r. spadła do poziomu 1,88 proc., oraz dramatycznie niski wskaźnik płynności finansowej – wynoszący 0,6 – co oznacza, że w firmach brakuje gotówki na przeprowadzenie koniecznych inwestycji.
A te są konieczne, żeby poprawiać efektywność i płacić mniej za uprawnienia do emisji. „Dotychczasowe zmiany technologiczne w branży były zbyt powolne. Po 17 latach transformacji nadal dominuje węgiel, którego udział w 2018 r. stanowił 72,5 proc. paliw zużywanych w źródłach ciepła (w 2017 r. było 74,0 proc.). Od 2002 r. udział paliw węglowych obniżył się zaledwie o 9,2 punktu procentowego (zaobserwowano też mały wzrost udziału paliw gazowych – o prawie 5 punktów procentowych i źródeł OZE – o 5,3 punktu procentowego)” – czytamy w analizie IGCP, udostępnionej „Rzeczpospolitej”.
Czytaj także: Pozwolenia na emisję duszą elektrociepłownie
Pozbawieni dotacji
Ciepłownicy zakładają, że przejście z węgla od razu do OZE to scenariusz nierealny. Postulują najpierw przejście na gaz: paliwo niskoemisyjne (co przekłada się na mniejszą potrzebę zakupu pozwoleń na emisje), efektywniejsze i tańsze od węgla, gdy chodzi o zakup stosownych instalacji. „Eksperci wskazują, że w sektorze elektrociepłowni w 2030 r. udział węgla do produkcji ciepła zmniejszy się o ok. 20 proc., czyli elektrociepłownie będą spalały rocznie o 2–3 mln ton węgla mniej. Paliwo to zastąpią mniej uciążliwe dla środowiska paliwa niskoemisyjne, głównie gaz (wzrost o 16 proc.)” – piszą eksperci IGCP.
Gaz może się jednak okazać pułapką. – W polityce UE już teraz wykorzystanie gazu jest obwarowywane licznymi rygorami – mówi Zofia Wetmańska, ekspertka instytutu WiseEuropa. – I musimy mieć świadomość, że obecny boom gazowy za 10–15 lat będzie musiał ustąpić szybkiemu kurczeniu się rynku. Decyzje inwestycje podejmowane dziś muszą więc uwzględniać perspektywę dekarbonizacji tego sektora – dodaje.