Od wtorku Daniel Obajtek, dotychczas szef Energi, kieruje Orlenem. Były wójt Pcimia uważany jest za człowieka byłej premier Beaty Szydło, ale ma też kontakty z prezesem PiS. To warunek konieczny, ale niewystarczający do kierowania największym w regionie koncernem paliwowym. Obajtek zastąpił Wojciecha Jasińskiego, który miał poparcie Nowogrodzkiej, ale okazał się zbyt niezależny jak na standardy PiS. Jego następca uważany jest za „wykonującego zadania zgodnie z wolą polityczną”.
Kukułcze jajo
Za Jasińskiego płocki koncern opierał się przed angażowaniem w projekty niebędące trzonem jego biznesu. – Udało się obronić przed węglem (ratowaniem kopalń – red.), ale nie przed atomem – komentuje jeden z menedżerów w PKN.
Orlen od dawna był postrzegany przez ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego jako opływający w gotówkę. Pisaliśmy w „Rzeczpospolitej” przed rokiem o próbach zaangażowania spółki w ratowanie Polskiej Grupy Górniczej. Kilka miesięcy temu PKN zaczął się pojawiać w grupie, która miałaby brać udział w montażu finansowym dla pierwszej elektrowni atomowej. Niedawno wiceprezes Mirosław Kochalski (odwołany z Jasińskim i innym członkiem zarządu Marią Sosnowską) potwierdził dla Reutersa, że udział w projekcie jest analizowany.
– Atom jest kukułczym jajem, które udziałowcy spółki celowej (PGE EJ1 – red.), powołanej do realizacji inwestycji, chcą podrzucić innym – uważa doradca związany z energetyką. – Ministerstwo szuka chętnych do podziału ryzyka. Ale Orlen, choć ma pieniądze i z dużymi inwestycjami radzi sobie lepiej niż energetyka, też się atomem zadławi. Na wiele lat utraci zdolności inwestycyjne.