Powrót do monopolu zajął Polsce 20 lat

Monopolu państwa w energetyce nie ma – uważa minister energii. Ale eksperci ostrzegają, że jest i grozi dyktatem cenowym. Zwłaszcza że rynek jest zamknięty na prąd od sąsiadów.

Publikacja: 12.04.2017 20:01

Powrót do monopolu zajął Polsce 20 lat

Foto: Bloomberg

– Historia zatoczyła koło. Dwie dekady temu zaczęliśmy od demonopolizacji rynku, a dziś znów mamy monopol państwa w energetyce, co dobrze podsumował Maciej Bando (obecny prezes Urzędu Regulacji Energetyki – red.) w wywiadzie w „Rzeczpospolitej” – przyznał dr Leszek Juchniewicz, pierwszy prezes URE, podczas środowej konferencji z okazji 20-lecia uchwalenia prawa energetycznego.

Juchniewicz powiedział nam, że dziś sytuacja jest trudniejsza niż jeszcze niedawno, gdy na rynku energii działało wiele firm państwowych i prywatnych. – Nie wiem, czym to się skończy. Mamy do czynienia z czymś w rodzaju nacjonalizacji. To zakłóca konkurencyjność, która nie istnieje w obrębie własności państwowej – dodał Juchniewicz.

Monopol mimo woli

Minister energii najwyraźniej nie zgadza się z tezą, że energetyka w naszym kraju została zmonopolizowana przez Skarb Państwa. Krzysztof Tchórzewski mówi, że przecież spółki energetyczne są notowane na giełdzie, a więc w pewnym stopniu kontrolowane także przez akcjonariuszy mniejszościowych. Minister nie odpowiada jednak wprost na nasze pytanie, dlaczego wobec tego spółki zmieniły statuty, uwalniając prezesów od odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego, ale niekoniecznie uzasadnione biznesowo.

– Nie chcieliśmy też, by spółki energetyczne uczestniczyły w kupnie aktywów Engie i EDF (koncerny francuskie wycofują się z niestrategicznych rynków zagranicznych – red.). Tak wyszło. Z punktu widzenia bezpieczeństwa nie jest obojętne, kto inwestuje w energetykę – tłumaczy Tchórzewski. De facto to jednak on zablokował możliwość kupna przez inwestorów zagranicznych Elektrowni Połaniec – od Engie, czy Elektrowni Rybnik i elektrociepłowni – od EDF.

– Minister energii chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko. Z jednej strony przyświecają mu postulaty wolnego rynku, a z drugiej potrzebuje utrzymać wpływ na sektor energetyczny, który ma ratować górnictwo. A to cele sprzeczne – uważa mec. dr hab. Filip Elżanowski, ekspert rynku energetycznego i wspólnik kancelarii ECH&W.

Nie do końca spójne w przypadku Polski wydają się też stwierdzenia ministra o rywalizacji koncernów energetycznych, która z rynków wewnętrznych przenosi się na międzynarodowe. Bo polska energetyka na razie zajęła się zakupami w kraju i ratowaniem nierentownych przedsięwzięć. Co więcej, nasz rynek nadal jest raczej zamknięty na napływ prądu od sąsiadów.

I tak może pozostać, bo Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. infrastruktury energetycznej, widzi niebezpieczeństwo w regionalizacji rynków energii proponowanej przez Brukselę. Jego zdaniem to służy federalizacji Europy.

– Nie tędy droga. Błędem jest izolowanie naszego systemu z europejskiego rynku. Polska powinna być połączona z sąsiadami wszędzie, gdzie to możliwe, włącznie z udrożnieniem stałej linii przesyłowej z Ukrainą – postuluje Herbert L. Gabryś z Krajowej Izby Gospodarczej. Podkreśla, że przy otwarciu granic dla przepływu, trzeba bronić swoich interesów w relacjach międzynarodowych. A z tym jest źle.

Obecni na środowej konferencji obserwatorzy rynku z przymrużeniem oka potraktowali wypowiedzi ministra o „przypadkowej” monopolizacji sektora wytwarzania. Ich obawy budzi zbytnie zaangażowanie energetyki w górnictwo węgla kamiennego. – To nie będą najlepiej wydane pieniądze – mówi Gabryś.

Nadzieja w regulatorze

Za niepokojące Gabryś uważa wypowiedzi władz o sprowadzeniu roli URE do funkcji organu państwa, które przecież nie musi się kierować równoważeniem interesów dostawcy i odbiorcą prądu.

– Jeśli priorytet ma teraz bezpieczeństwo dostaw energii, to pod egidą skarbu istnieje większa pewność jego realizacji – uważa jednak Juchniewicz. Jego zdaniem korzyści ze skupienia energetyki w rękach państwa mogą być większe niż straty. Konieczne jest jednak zachowanie niezależności szefa URE, wyposażenie go w odpowiednie kompetencje i niemarginalizowanie jego roli podczas procesu legislacyjnego. – Wtedy będzie w stanie równoważyć interes przedsiębiorstw kontrolowanych przez Skarb Państwa i odbiorców energii – dodaje Juchniewicz.

Jednak w ocenie Elżanowskiego polscy politycy nie rozumieją konsekwencji zmiany prawa europejskiego i reagują nie wtedy, kiedy należy obawiać się o utratę suwerenności energetycznej. – Istotną rolę powinien pełnić krajowy regulator, ale uwolniony od gorsetu coraz nowych regulacji i krajowych, i europejskich, które krępują jego wolność decyzyjną – podpowiada ekspert.

– Historia zatoczyła koło. Dwie dekady temu zaczęliśmy od demonopolizacji rynku, a dziś znów mamy monopol państwa w energetyce, co dobrze podsumował Maciej Bando (obecny prezes Urzędu Regulacji Energetyki – red.) w wywiadzie w „Rzeczpospolitej” – przyznał dr Leszek Juchniewicz, pierwszy prezes URE, podczas środowej konferencji z okazji 20-lecia uchwalenia prawa energetycznego.

Juchniewicz powiedział nam, że dziś sytuacja jest trudniejsza niż jeszcze niedawno, gdy na rynku energii działało wiele firm państwowych i prywatnych. – Nie wiem, czym to się skończy. Mamy do czynienia z czymś w rodzaju nacjonalizacji. To zakłóca konkurencyjność, która nie istnieje w obrębie własności państwowej – dodał Juchniewicz.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Elektroenergetyka
Ministerstwo Przemysłu chce zwiększyć szansę, aby powstały nowe elektrownie gazowe
Elektroenergetyka
Polska wschodnią flanką w energetyce? Enea proponuje zimną rezerwę
Elektroenergetyka
Jak pomóc energetycznie Ukrainie? Polacy mają propozycje
Elektroenergetyka
Polskie elektrownie węglowe "wyjadą" na Ukrainę? Jest propozycja
Elektroenergetyka
Najbliższa zima niestraszna polskiej energetyce? Pewne ryzyko istnieje
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10