– Będziemy zwiększać moce naszej energetyki jądrowej i hydroenergetyki. Od tego zależy narodowe bezpieczeństwo – podkreślił premier Wołodymyr Grojsman w czwartek podczas posiedzenia rządu.
Zgodnie z nową strategią energetyczną Ukrainy do 2026 r. udział elektrowni wodnych w bilansie energetycznym ma się podwoić do 15,5 proc. i ok. 8500 MW (teraz jest to 7,4 proc. i 5000 MW). W tym celu Ukrhydroenergo, państwowa spółka zarządzająca elektrowniami wodnymi, planuje zainwestować w ciągu dekady ok. 90 mln hrywien (dziś to 3,51 mld dol.).
Potyczki z Rosją
W energetyce jądrowej inwestycje już są. Po zamknięciu siłowni w Czarnobylu Ukraina ma cztery elektrownie z 15 reaktorami i produkują one 55 proc. potrzebnego krajowi prądu. Dzięki temu Ukraina może też eksportować energię, drugim klientem pod względem wielkości zakupów jest Polska. Zgodnie ze strategią chodzi nie tylko o zwiększenie mocy elektrowni, ale też o uwolnienie się od wieloletniej zależności od rosyjskiego Rosatomu.
Koncern ten nie tylko rozbudowywał i modernizował ukraińskie elektrownie, ale też dostarczał paliwo i odbierał to zużyte. W 2008 r. Rosjanie wygrali rządowy przetarg na dwa nowe bloki w elektrowni Chmielnickiej (trzeci i czwarty), mieli tam też dostarczyć nowe reaktory i oddać bloki pod klucz. W przetargu wzięły też udział koreański KERCO i amerykańsko-japoński Westinghouse. I to właśnie Amerykanie dziś zajmują miejsce Rosjan w energetyce jądrowej Ukrainy.
Po rosyjskiej aneksji Krymu wiosną 2014 r. władze w Kijowie ogłosiły chęć rozwiązania kontraktu z Rosją na budowę bloków elektrowni Chmielnicka, motywując to potężnymi opóźnieniami na placu budowy. W minionym roku ta deklaracja stała się faktem. Rada Najwyższa rozwiązała umowę z Rosją o rozbudowie elektrowni. Na październik minister energetyki Ihor Nasalik zapowiedział przedstawienie inwestorom programu zakończenia budowy nowych bloków Chmielnickiej.