Niższą stawkę za dystrybucję energii na cele grzewcze (ale nie za zakup energii) wprowadziło rozporządzenie z 2017 r. Preferencyjna cena odnosiła się tylko do nadwyżki zużycia energii w godzinach nocnych, od 22 do 6. Była to zbyt mała zachęta dla konsumentów do zmiany systemu ogrzewania w domach i przejście na elektryczne tam, gdzie nie ma dostępu do ciepła sieciowego. Spółki obrotu dużych koncernów próbowały więc ratować sytuację, obniżając w ramach tej taryfy także stawkę za sprzedaż energii.
– Dziś zapisy rozporządzenia obejmują jedynie dystrybucję energii. Przy pracach legislacyjnych nad założeniami dla taryfy na kolejny rok zastanowimy się nad tym, czy nie powinien to być jeden produkt, obejmujący także oferty spółek obrotu – deklarował Tadeusz Skobel, wiceminister energii pytany o to przez „Rzeczpospolitą” w kuluarach posiedzenia komitetu ds. energii i polityki klimatycznej Krajowej Izby Gospodarczej.
Podczas jego obrad mówił, że jest przestrzeń do obniżenia oferowanych przez spółki obrotu cen energii. W taryfie antysmogowej (G12as) zostały one ścięte o 35–50 proc. Część dystrybucyjna potaniała zaś dzięsieciokrotnie. – To jest próg możliwości operatorów dystrybucyjnych, jeśli chodzi o koszty uzasadnione w taryfie. Po wprowadzeniu tych wielkości doszliśmy do wniosku, że część dystrybucyjna nie będzie już obniżana – podkreślił Skobel.
Z kolei obniżenie stawki za energię w taryfie będzie możliwe np. dzięki zwolnieniu go akcyzy. – Będziemy rozmawiać z Ministerstwem Finansów na temat możliwości zwolnienia z akcyzy energii elektrycznej wykorzystywanej do ogrzewania – przekazał nam wiceminister.