Spółki Skarbu Państwa chcą rozwijać energetykę wiatrową na Bałtyku. Nie garną się zaś do atomu. Jak to Pan postrzega?
Według mnie w Polsce nie ma alternatywy dla atomu. Toczące się wewnątrz firm dyskusje wcale mnie nie dziwią, ponieważ inwestycja dotyczy dużych pieniędzy i skala przedsięwzięcia jest wielka.
Rozwój farm wiatrowych wymaga dodatkowo zapewnienia energii przez inne, stabilne źródła wytwarzania, gdy nie wieje wiatr. Energia jądrowa nie zależy od aury. Patrząc na sytuację systemu elektroenergetycznego nie jesteśmy w stanie podjąć się rozwoju farm wiatrowych na morzu bez rozstrzygnięcia sprawy stabilnego źródła. Co prawda dyspozycyjność farm wiatrowych na morzu jest większa niż tych na lądzie (45 do 55 proc. wobec 25-35 proc.), ale nadal musimy zapewnić rezerwę dla połowy potrzebnej energii. Nie dostarczymy jej z elektrowni zlokalizowanych na Południu kraju, jeżeli w systemie zabraknie 2-3 tys. MW z bałtyckich farm w związku z bezwietrzną pogodą.
Czy to znaczy, że minister nie zamówi energii z farm morskich dopóki nie będzie końcowych ustaleń co do składu konsorcjum atomowego i /lub modelu finansowego?