W lipcu władze federalne zrezygnowały z planów obłożenia dodatkowym podatkiem elektrowni węglowych, a zamiast tego ogłosiły, że będą płacić firmom za przenoszenie mocy produkcji energii elektrycznej do rezerwy mocy węglowych, aby dotrzymać założonego zmniejszenia emisji CO2 o 12,5 mln ton do 2020 r. — To istotne posunięcie dla osiągnięcia celów klimatycznych z jednoczesnym zapewnieniem, że dotknięte regiony nie odczują strat strukturalnych — stwierdził wicekanclerz i minister gospodarki, Sigmar Gabriel.
Elektrownie opalane węglem brunatnym zostaną odłączone od sieci w ciągu 4 lat (2016-19) i będą używane w krytycznych sytuacjach w ostateczności. Docelowo rezerwa wycofa z rynku ok. 13 proc. mocy produkowanej z węgla brunatnego. Branżowy związek zawodowy górnictwa IGCBE podał, że będzie to dotyczyć 8 siłowni o łącznej mocy 2700 MW i zaapelował o ratowanie miejsc pracy.
Trzej operatorzy energii będą otrzymywać średnio 230 mln co roku do podziału między sobą, a to może wpłynąć na lekki wprost cen elektryczności dla konsumentów.
RWE podała, że przeniesie do rezerwy ok. 15 proc. łącznej mocy 10 tys. MW osiąganej z węgla brunatnego. — To rozwiązanie pozwoli naszym elektrowniom opalanym lignitem na większy wkład w redukowaniu emisji CO2 o 12,5 mln ton. Będzie to jednak duży cios dla firmy i oznacza poważne obciążenia dla naszych pracowników — oświadczył prezes RWE, Peter Terium. RWE przeniesie do rezerwy w październiku 2017 moce z 2 jednostek we Frimmersdorf w Połnocnej Nadrenii-Westfalii, następnie w 2018 r. dwóch dalszych w Niederaussem i w 2019 r. jednej w Neurath. Po 4 latach elektrownie te zostaną zamknięte na dobre.
Vattenfall, mająca w Niemczech 8 tys. MW mocy z węgła brunatnego zapowiedziała przeniesienie do rezerwy w 2018 i 2019 r. dwóch elektrowni po 500 MW w Jänschwalde w Brandeburgii.