Na taki krok zdecydowało się wtedy zaledwie blisko 7,9 tys. gospodarstw domowych i około 2 tys. firm. We wcześniejszych miesiącach tego roku stosunkowo dobry był tylko marzec i kwiecień, kiedy rachunek do alternatywnych sprzedawców przeniosło odpowiednio 12,3 tys. i 10,3 tys. klientów indywidualnych oraz 1,5 tys. i 3,75 tys. odbiorców biznesowych. Ale pierwsze dwa miesiące też były słabsze niż analogiczne okresy 2014 r.
Dzieje się tak mimo wzmożonych akcji marketingowych prowadzonych zarówno przez cztery państwowe grupy energetyczne jak i sprzedawców niezależnych.
Agnieszka Głośniewska, rzeczniczka URE tłumaczy mniejszą aktywność odbiorców w zakresie zmiany sprzedawcy z jednej strony czynnikiem sezonowym, a z drugiej zwiększoną ostrożnością ludzi obawiających się nieuczciwych sprzedawców. W ostatnim czasie bowiem przez media przetoczyły się kampanie przestrzegające przed zakazanymi praktykami wśród firm handlujących prądem. – Nadal dostrzegamy nieprawidłowości w tym zakresie. Radzimy by dobrze przyglądać się ofertom i rezygnować w razie ich wykrycia. Ale z drugiej strony nie chcemy wylać dziecka z kąpielą i całkowicie zniechęcić do zmiany sprzedawcy – tłumaczy Głośniewska.
Zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że duże koncerny mają interes w tym, by zniechęcić swoich klientów do przechodzenia do konkurencji, niekoniecznie przez kuszenie ich lepszą ofertą.
Regulator będzie chciał aktywizować samych przedsiębiorców, by zaczęli rywalizować o klienta ceną nawet przy utrzymaniu taryf dla gospodarstw domowych. Jak to możliwe? – W ostatnich dniach ponowiliśmy prośbę do Ministra Gospodarki, by wprowadził do rozporządzenia taryfowego cenę maksymalną, co oznacza, że spółki obrotu mogłyby sprzedawać energię po cenach niższych niż taryfowe – poinformowała nas rzeczniczka URE.