Jej zdaniem dialog jest konstruktywny, Polska zaś otrzymała pozytywne sygnały świadczące o tym, że projekt cieszy się przychylnością ekspertów UE. Komisja powołała dla polskiego projektu jądrowego zespół roboczy, z którym strona rządowa regularnie będzie omawiać koncepcję finansowania pierwszego atomu. – Nasza koncepcja została przyjęta ze zrozumieniem. KE zdaje sobie sprawę, jak ważny i pilny dla Polski jest projekt pierwszej elektrowni jądrowej oraz że jej budowa wymaga odpowiedniego systemu wsparcia. Jeszcze przed złożeniem formalnego wniosku prenotyfikacyjnego chcemy rozwiać ewentualne wątpliwości zespołu roboczego. Następnym krokiem będzie już wysłanie wniosku. Jestem optymistką co do sprawnego przebiegu naszej sprawy w Brukseli – dodaje minister. Po wniosku prenotyfikacyjnym konieczny będzie jeszcze wniosek notyfikacyjny. Polska chce zakończyć proces do końca 2024 r.
Wsparcie pakietem
Co dokładnie zaproponowała dla projektu strona polska? Wedle informacji „Rzeczpospolitej” nie będzie to lansowany w ostatnich miesiącach przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska model SaHo (nazwa od autorów), a więc współdzielczy model finansowania elektrowni przez przyszłych klientów, firmy, które miałyby odbierać energię z tej elektrowni. Ma to być pakiet rozwiązań obejmujących w szczególności kontrakt różnicowy, ale uwzględniający minimalny poziom pracy elektrowni jądrowej w systemie energetycznym. Polska strona chce, aby pierwsza polska elektrownia pracowała w podstawie systemu energetycznego, bo to rozwiązanie stabilizujące dostawy energii elektrycznej oraz obniżające rachunek odbiorców. Nie będzie jednak innej metody na finansowanie atomu niż uwzględnienie części jego kosztów w rachunku za energię elektryczną. To nastąpiłoby jednak dopiero w momencie rozpoczęcia pracy jednostki, a więc w 2033 r., i to tylko w przypadku, gdy cena na rynku będzie niższa niż poziom kontraktu różnicowego.
Jest umowa na zaprojektowanie polskiego atomu
Polskie Elektrownie Jądrowe podpisały umowy na zaprojektowanie pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce z amerykańskim konsorcjum firm Westinghouse oraz Bechtel. Wartość tej umowy nie została ujawniona, idzie jednak w setki milionów złotych.
Obawy obecnego rządu dotyczą audytu programu budowy elektrowni jądrowej zapowiedzianego przez opozycję. – Program jądrowy nie powinien mieć politycznych barw. Żeby pierwszy prąd z atomu popłynął w 2033 r., nie możemy sobie pozwolić na zaciąganie hamulca – mówi Anna Łukaszewska-Trzeciakowska.
Opinia dla „Rz”
Konrad Świrski, profesor Politechnik i Warszawskiej, Instytutu Inżynierii Cieplnej
Zanim będziemy dyskutować o audycie, musimy poznać cenę energii z tego projektu za 1 MWh. Bez tego podejmowanie kolejnych decyzji będzie ryzykowne. Jedynym modelem finansowania atomu jest tzw. kontrakt różnicowy. Odchodzący rząd jeszcze takiej informacji nie podał. Musimy pamiętać, że energia drożeje i drożeć będzie, być może uda się przygotować model finansowania pozwalający na konkurencyjną cenę. Jaka to może być cena? Powinna ona uwzględniać ryzyko budowy pierwszego bloku, a także koszty kredytu. Jeśli miałbym to oszacować, byłby to raczej przedział 700–900 zł/MWh. Obecne ceny na hurtowym rynku to 400–700 zł/MWh. Będzie o to bardzo trudno, ale dla naszego bezpieczeństwa dostaw energii atom jest konieczny.
Najpierw audyt
Największa partia, która będzie tworzyć rząd, a więc Koalicja Obywatelska, podkreśla, że w polskim systemie energetycznym jest miejsce na dwie duże elektrownie jądrowe. Andrzej Domański z KO – wybrany właśnie do Sejmu, polityk odpowiedzialny za sprawy gospodarcze – podkreśla , że nowy rząd nie ma intencji podważania umów zawartych m.in. z Westinghouse Electric Company i Bechtel. Zapowiada, że – co prawda – umowy będą sprawdzone, a w rozmowie z Radiem Zet, podkreśla, że projekt z Amerykanami jest bardziej zaawansowany. Nie ma rozmowy na temat jakiegokolwiek podważania tych umów – mówi poseł. Audyt będzie przebiegał – jak zapowiada – obok toczących się spraw projektowych, tak, by ich nie hamować. Potrwać on może dwa, trzy miesiące. Pozostali potencjalni koalicjanci także opowiadają się za atomem i audytem. – Bardzo wiele słyszymy o podpisanych umowach, w tym tej ostatniej umowie konstrukcyjnej. Ale nikt tych umów nie widział, przynajmniej w takim kształcie, który można upublicznić. Mam wrażenie, że część z nich ma kształt listów intencyjnych, bez zobowiązań, bez biznesplanu. Czy tak jest faktycznie? Po to musi być proponowany przez nas audyt – mówi nam poseł Lewicy Dariusz Wieczorek.