W lipcu Przedsiębiorstwo Górnicze Silesia znowu pobiło rekord: w ciągu miesiąca wydobyto 361,5 tysiąca ton węgla. To ponad 80 tys. ton więcej niż średnie wydobycie w 2018 roku, na dodatek uzyskane przy eksploatacji stosunkowo niedużych i trudno dostępnych ścian kombajnowych. To niejedyny wynik, którym PG Silesia może się pochwalić. W ubiegłym roku wypadało 900 ton węgla na jeden etat w firmie, w tym roku kopalnia chce ten wskaźnik poprawić, podnosząc do poziomu 950 ton węgla na etat. To rzadko spotykana w polskim górnictwie efektywność.
Sukces i porażka
Recepta Czechów to „włożyć, żeby wydobyć”. – Polskie kopalnie powinny udostępniać nowe obszary, wprowadzać innowacyjne rozwiązania, modernizować swoją infrastrukturę i podnosić efektywność – wyliczał w niedawnej rozmowie z wnp.pl Jan Marinov, prezes PG Silesia. – Dzięki temu branża stanie się bardziej konkurencyjna i być może właśnie to wpłynie na zahamowanie napływu węgla z Rosji – dorzucał.
CZYTAJ TAKŻE: Wynagrodzenia w kopalniach poszły w górę
W przypadku kopalni w Czechowicach-Dziedzicach ten model zadziałał. Gdy u progu tej dekady przejmował ją czeski Holding Energetyczno-Przemysłowy (Energetický a průmyslový holding), nowi właściciele zapowiadali, że włożą w przedsiębiorstwo od 100 do 150 mln euro z przeznaczeniem na modernizację. O ironio, nawet związkowcy z górniczej Solidarności przeciwstawiają tę prywatną firmę państwowym kopalniom – jako symbol sukcesu, również własnego, bowiem to związki znalazły czeskiego inwestora.