Presja rośnie
Proces, który zaczął się w ZE PAK, nieuchronnie dosięgnie kolejnych kopalni. W górnictwie węgla kamiennego pracuje ponad 82 tys. osób (dane z 2018 r.), w górnictwie węgla brunatnego – niecałe 9 tys. (dane z 2017 r., za raportem CIRE). Ta ponad 90-tysięczna armia górników i towarzyszących im specjalistów wydobywa co roku około 60 mln ton węgla brunatnego i 60 mln ton węgla kamiennego. Surowiec ten w ostatnich miesiącach stał się na polskim rynku wyjątkowo drogi: np. węgiel kamienny w zależności od kopalni kosztuje od 391 do 835 zł/t, podczas gdy cena na rynku europejskim oscyluje w okolicach 65 dol.
Jak przewiduje Michał Hetmański, ekspert think-tanku Instrat, presja na górnictwo kamienne będzie rosła – ceny węgla kamiennego na giełdach światowych (ARA, Richards Bay) spadły o ponad jedną trzecią w ciągu ostatniego roku, a w Polsce wzrosły o ok. 10 procent. – Nie mówiąc już o subsydiowanym węglu z Rosji, który po pierwsze jest bardziej kaloryczny i przez to bardziej opłacalny w transporcie, po drugie mniej zasiarczony niż polskie złoża ze Śląska – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Bliska zapaść?
Z perspektywy polskich elektrowni rodzimy surowiec robi się już zbyt drogi. Nieoficjalnie można już usłyszeć, że elektrownia w Opolu, należąca do Grupy PGE kupuje surowiec z Kazachstanu i USA. Elektrownia w Ostrołęce, której rozbudowę o blok węglowy forsuje ministerstwo energii głównie po to, by rodzime kopalnie miały zapewnionego odbiorcę – gdyby taki blok powstał, najprawdopodobniej również zaczęłaby kupować węgiel zagraniczny, zapewne rosyjski. Do tego dochodzi też wymuszona unijnymi obostrzeniami oraz coraz większymi kłopotami ze zdobyciem finansowania na inwestycje węglowe transformacja polskiej energetyki – którą można by w uproszczeniu sprowadzić do wykupu zielonych certyfikatów za słoną cenę.
Kluczowy problem z punktu widzenia zatrudnienia w górnictwie węgla kamiennego stanowi Śląsk. – Z 63 mln ton węgla kamiennego w Polsce prawie 90% wydobywa się na Śląsku: to tu jest zatrudnione gros z ponad 80 tys. górników w Polsce – mówi Hetmański. – Lubelskie złoża węgla kamiennego są dużo mniej pracochłonne i m.in. przez to wydobycie tam jest rentowne, dlatego w okolicach państwowej Bogdanki pojawili się prywatni inwestorzy z Australii czy ZEA – dodaje.
Sami górnicy prezentują optymizm raczej umiarkowany. – Całkowitej zapaści pewnie nie będzie, jakieś górnictwo będzie musiało być zawsze – podkreśla w rozmowie z nami Grzegorz Zmuda, szef MZZ KADRA Górnictwo w KWK Ruda Ruch Pokój. – Ale połowa kopalni i tak się zamknie, z powodu braku chętnych. Górnik, który dziś trafia na kopalnię, zarabia po roku może 2500-2600 zł, a pani w Lidlu 3500 zł. W naturalny sposób będą uciekać – przewiduje. Mimo wszystko, nasz rozmówca obstawia, że proces zamykania kopalni będzie trwać dobre 40-50 lat. – Chcemy wszystko przestawić na gaz? Skąd ludzie wezmą na to pieniądze? – argumentuje.
CZYTAJ TAKŻE: Banki odwracają się od węgla. Ostrołęka to koniec?