Kwieciński stał na czele PGNiG od 10 stycznia 2020 r. Miał duże poparcie obecnej partii rządzącej – w ostatnich latach był m.in. ministrem inwestycji i rozwoju, a następnie także finansów. Choć, według nieoficjalnych źródeł, jako prezes PGNiG na początku zaakceptował pomysł budowania narodowego czempiona wokół Orlenu, to jednak później jego entuzjazm wobec fuzji z paliwową grupą osłabł. To miało stanowić przyczynę konfliktu z obecnym szefem Orlenu Danielem Obajtkiem, za którego prezesury paliwowa grupa przejmuje kolejne duże spółki kontrolowane przez Skarb Państwa – wchłonęła już Energę, teraz trwają prace nad przejęciem Lotosu, a następnym krokiem ma być połknięcie PGNiG. Tymczasem gazownicza spółka realizowała swoje własne plany – ogłosiła strategię rozwoju odnawialnych źródeł energii, swoje własne plany rozwoju biznesu wodorowego czy zainteresowanie udziałem w procesie prywatyzacji ukraińskiego sektora energetycznego.
Według naszych źródeł spięcia na linii z Orlenem powodowały, że Kwieciński już wcześniej był naciskany na rezygnację. Ostatecznie o jego dymisji spółka poinformowała w środę przed godz. 15. Niecałe dwie godziny wcześniej Kwieciński wystąpił na konferencji prasowej, ogłaszając podpisanie istotnej dla bezpieczeństwa kraju umowy na zakup gazu ziemnego od duńskiego koncernu Ørsted. Kontrakt ma obowiązywać od 1 stycznia 2023 r. do 1 października 2028 r. i dotyczyć w sumie około 6,4 mld m sześc. gazu. – Chcemy, by ta umowa pozwalała nam na sprowadzanie gazu, gdy wygaśnie umowa z Gazpromem z końcem 2022 r. – stwierdził Kwieciński. Ørsted dostarczy PGNiG część gazu ziemnego, który kontraktuje od firm prowadzących wydobycie w duńskiej części Morza Północnego, m.in. na złożu Tyra – największym duńskim złożu gazowym.