Efektem jest spadek cen ropy. Brent staniał o 7 proc. w porównaniu z notowaniami z piątku 15 kwietnia.
Dyplomatyczne fiasko konferencji w stolicy Kataru Dosze nie było oczekiwane, chociaż od samego początku negocjacji między OPEC i producentami spoza kartelu, w tym Rosji było widać, że Arabia Saudyjska nie ma ochoty na umowę, która dawałaby swobodę w zwiększaniu wydobycia ropy Iranowi. Liczono jednak na to, że ministrowie wypracują „jakieś” porozumienie dla zachowania twarzy. Starali się oni wpłynąć na rynek przeciekami z dokumentów mówiących o „prawie pewnym” zamrożeniu wydobycia do 1 października. Ale teraz nawet panujący Saudowie, już nie tylko sam minister ds ropy Ali al Naimi, postawili sprawę twardo: bez udziału Iranu, który stale zwiększa wydobycie żadnego porozumienia nie będzie. A Iran nawet nie przysłał swojego delegata na konferencję. I zapowiada zwiększenie wydobycia.
Teraz Saudyjczycy nie ukrywają, że zrobią wszystko dla utrzymania swojego udziału w rynku. Irańczycy ze swojej strony zapowiadają, że będą walczyć o jego odzyskanie i zwiększać produkcję. Na razie będzie to możliwe, bo z rynku wypada na jakiś czas – 1,1 mln baryłek dziennie – ropa z Kuwejtu z powodu strajku w sektorze naftowym w tym kraju.
— Saudyjczycy obawiają się, że rynek nie ustabilizuje się przed dłuższy czas i doskonale pamiętają, że kiedy w 1980 roku oddali udział, to „odbić” go było bardzo trudno – uważa Ed Morse, szef działu analiz rynków surowcowych Citigroup.
Po tym, jak rozeszła się informacja, że żadnego porozumienia nie będzie, amerykańska WTI na giełdzie w Nowym Jorku staniała o 2,75 dol. do 37,61 za baryłkę. Brent w transakcjach czerwcowych stracił 3 dolary ( czyli 7 proc.) i kosztował 40,10 dol. za baryłkę.