Ale po transakcji możecie uznać, że najlepiej, by Lotos był jednym z oddziałów PKN.
Struktura transakcji przewiduje, że Grupa Lotos zostanie spółką zależną Orlenu, ale zachowując odrębność prawną. A poza tym, może np. dojdziemy do wniosku o znaczącym rozwoju instalacji Lotosu, np. w kierunku petrochemii.
Czuje się pan na siłach udźwignąć transakcję pod względem menedżerskim?
Jestem zdeterminowany, aby ten proces sprawnie przeprowadzić. Na razie wszystko przebiega zgodnie z planem. Rozumiem aluzję tego pytania do mojego doświadczenia samorządowego. Jestem dumny, że w swoim CV mogę wpisać, że zarządzałem gminą Pcim i to, że jej mieszkańcy docenili efekty mojej pracy, wybierając mnie przez trzy kadencje. Przed Orlenem kierowałem dużymi korporacjami: Energą i Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Energa 2017 r. zakończyła z kapitalizacją na poziomie 5,3 mld zł, notując najwyższy wśród krajowych spółek energetycznych, sięgający 38 proc., wzrost kursu akcji notowanych na GPW. Jestem przekonany, że mam wystarczające doświadczenie i kompetencje, a jednocześnie staram się dobierać odpowiednich ludzi. Co istotne, mam również odwagę podejmować trudne decyzje. A tego zabrakło moim poprzednikom, którzy na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat mówili o konieczności konsolidacji sektora.
Pana poprzednik miał dwa lata na zmiany.
Absolutnie nie krytykuję prezesa Jasińskiego, on rozpoczął ważne procesy. Co ciekawe, największa krytyka płynie ze strony poprzednich menedżerów. Jestem tutaj trzy miesiące i już doskonale widzę, jak w Orlenie prowadzono politykę płacową, premiową, jak podchodzono do strony związkowej, do biznesu.