– Głównym problemem Tauronu Wydobycie jest skala produkcji. Jeśli spółka ma zarabiać, musi zwiększyć wydobycie węgla, a tego nie da się zrobić w krótkim czasie – wyjaśnia Paweł Puchalski, analityk DM BZ WBK. Sam zarząd Tauronu przyznaje zresztą, że wyzwaniem dla segmentu wydobywczego będzie wyjście na plus nawet na poziomie EBITDA (wynik operacyjny powiększony o amortyzację). – W mojej ocenie podobnie może być także w roku 2019, choć wówczas spółce mogą pomóc istotnie wyższe ceny węgla. Wiele zależy też od tego, czy zarządowi uda się utrzymać w ryzach koszty, które rosną w całym górnictwie z uwagi m.in. na wzrost kosztów pracy, materiałów, maszyn i usług górniczych – dodaje Puchalski.
Na minusie jest także kopalnia Silesia, która wciąż nie przekroczyła jeszcze progu rentowności netto. I to pomimo tego, że może pochwalić się imponującą jak na śląskie warunki efektywnością, która w 2017 r. sięgnęła 1100 ton węgla netto na pracownika. Dla porównania, wydajność największej firmy z branży – Polskiej Grupy Górniczej (PGG) sięgnęła około 700 ton na pracownika.
Czeski koncern EPH wznowił wydobycie w Silesii w 2012 r. i od tamtego czasu próbuje wyprowadzić ją na prostą. W tym roku kopalnia ma szansę na zysk operacyjny.
– Jeśli wszystko pójdzie dobrze i szczęście górnicze będzie nam sprzyjać, wówczas poprawią nam się przepływy pieniężne i pokażemy zysk operacyjny – zapowiedział w ostatniej rozmowie z „Rzeczpospolitą” Jan Marinov, prezes Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia.
Szansa na poprawę
Problemy z rentownością mają też niektóre kopalnie PGG, choć cała spółka zakończyła 2017 r. z zyskiem netto sięgającym 86 mln zł. Rok wcześniej kopalnie PGG miały 332 mln zł straty. Według naszych informacji także w tym roku PGG osiąga zyski.
Węglowy gigant nie informuje o wynikach finansowych poszczególnych kopalń. Udało nam się jednak ustalić, że pod kreską są kopalnie Bolesław Śmiały oraz Mysłowice – Wesoła. Zarząd PGG ma jednak plan, jak wyprowadzić je na prostą – skupia się na tych ścianach wydobywczych, które są najbardziej efektywne.
Słaby początek roku miał Lubelski Węgiel Bogdanka – jedyna kopalnia węgla działająca na Lubelszczyźnie. Gdyby nie zaksięgowanie ugody z kontrahentem, I kwartał Bogdanka zakończyłaby pod kreską. Zarówno zarząd spółki, jak i analitycy przekonują jednak, że to jednorazowe niepowodzenie spowodowane trudnymi warunkami geologicznymi.
– Kolejne kwartały powinny być już lepsze. Natomiast nawet Bogdanka, pomimo rosnących przecież cen węgla, w mojej ocenie nie poprawi w tym roku wyników finansowych – twierdzi Puchalski. Wszystko przez rosnące koszty. Ponadto Bogdanka realizuje obecnie spore inwestycje, w tym także bardzo intensywne prace podziemne. – Moim zdaniem nawet w tej spółce wzrostu kosztów w 2018 r. nie uda się zniwelować kilkuprocentowym wzrostem ceny węgla, szczególnie że produkcja najprawdopodobniej będzie lekko niższa niż w roku ubiegłym – kwituje analityk DM BZ WBK.
Rosnące koszty
Poprawa koniunktury spowodowała natomiast, że część producentów węgla zdecydowała się podnieść płace górnikom. Związki zawodowe w Bogdance wywalczyły 5 – proc. podwyżki i jednorazową premię 2,7 tys. zł brutto. Z kolei średnia miesięczna pensja w PGG wzrośnie o 7 proc., do 7,22 tys. zł. Tylko w tym roku węglowy gigant wyda na podwyżki około 280 mln zł.
Negocjacje trwają w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Związkowcy zażądali 15-proc. wzrostu płac oraz zwrotu utraconych korzyści w związku z zamrożeniem w poprzednich latach wypłaty części przywilejów górniczych. W 2017 r. średnia płaca (bez wypłaty nagród z zysków) wynosiła tam 8,52 tys. zł brutto i była o 30 proc. wyższa niż rok wcześniej.