O decyzji natychmiastowego zwolnienia analityka rynku ropy i gazu Aleksa Feka poinformował agencję Nowosti Igor Bułancew wiceprezes Sbierbanku i szef Sbierbank CIB – inwestycyjnej części banku.
„Dowolne dokumenty pochodzące od niezależnych analityków rynkowych, muszą bazować wyłącznie na sprawdzonych, potwierdzonych danych i informacjach z otwartych źródeł. Takie są normy i wewnętrzne zasady obowiązujące w Sbierbanku CIB” – podkreślił wiceprezes.
Dodał, że bank posiada dokładne procedury przestrzegania prawa, standardów i zasad, skierowanych na zapobieganie korupcji, których musi przestrzegać każdy pracownik.
„W tym przypadku, niestety, mamy do czynienia z nieprofesjonalnym raportem, sporządzonym z jawnym naruszeniem nie tylko wewnętrznych norm naszej firmy, ale też z naruszeniem norm etycznych. Niestety 8 maja raport został opublikowany, a jego upowszechnienie przebiegało z naruszeniem wewnętrznego porządku firmy. Zgodziwszy się z naszymi dowodami, autor analizy zgodził się opuścić firmę z dniem 23 maja” – podkreślił menadżer Sbierbanku.
Być może sprawa zostałaby zamieciona pod dywan, gdyby raport Feka i Anny Kotelnikowej (o niej wiceprezes nie wspomina) nie trafił do mediów i nie został opublikowany przez gazetę RBK. Czym podpadł analityk władzom największego banku Rosji? Tym, że wskazał ewentualnym inwestorom, kto tak naprawdę zarabia na Gazpromie.
Zdaniem Feka i Kotelnikowej nie będą to akcjonariusze koncernu, ale podwykonawcy wśród nich firmy najbliższych ludzi prezydenta Rosji – „Strojgazmontaż” Arkadija Rotenberga i „Strojtransnieftiegaz”, którego połowa należy do Gennadija Timczenki. Obaj miliarderzy od 2014 r otwierają listę Rosjan objętych zachodnimi sankcjami.
„Odkryliśmy, że decyzje (władz-red) Gazpromu stają się całkowicie zrozumiałe, jeżeli założyć, że koncern jest zarządzany w interesach swoich podwykonawców, a nie by otrzymać komercyjny zysk” – napisali analitycy.