Na giełdzie jednak znajdzie się część tego, co Aramco ma nad ziemią, a nie pola naftowe i rezerwy. Są one największe na świecie i sięgają 265 mld baryłek ropy. Część rafineryjna, która ma aktywa rozrzucone od Luizjany po Japonię przerabia dziennie średnio 3,1 mln baryłek ropy. I tę część właśnie Saudyjczycy zamierzają teraz rozwijać, aby wydobywaną ropę (ok 10,5 mln baryłek dziennie) przetwarzać w jak największym stopniu.

Takie rozwiązanie pozwala rządowi w Rijadzie zachować pełną kontrolę nad tym, co Aramco ma najcenniejszego — pola naftowe i rezerwy. — Saudyjczykom wcale nie chodzi o to, żeby sprzedawać ropę surową, ale przerobioną — mówi Jim Krane z Baker Institute na Rice University w Houston.

Saudi Aramco jest najbogatszym koncernem naftowym na świecie. Należące do niego rafinerie, których jest jedynym właścicielem, bądź współwłaścicielem w joint venture w Arabii Saudyjskiej, Korei Południowej, Japonii, Stanach Zjednoczonych oraz w Chinach są w stanie przetworzyć przynajmniej 5,3 mln baryłek ropy dziennie. Pod tym względem Aramco znajduje się na 4. miejscu za Exxon Mobil Corp, Royal Dutch Shell i China PetroleumCorp (Sinopec). Amin Nasser, dyrektor generalny Aramco uważa, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby jego koncern znalazł się na czele tej listy w 20125 roku. —Zamierzamy do tego czasu zwiększyć możliwości przerobu ropy do 10 mln baryłek dziennie — ocenia Nasser. To oznaczałoby , że Aramco samodzielnie byłoby w stanie wydobyć i przerobić na diesla i wszystkie inne rodzaje paliw tyle, ile np potrzebują Chiny . — Wejście na giełdę części rafineryjnej i dystrybucji zapewniłoby środki na rozbudowę w samej Arabii Saudyjskiej i poza jej granicami — uważa Mohamed Ramady, londyński analityk rynku ropy i gazu, wcześniej profesor ekonomii na King Fahad University. Nie wiadomo na razie jak duży pakiet akcji Aramco będzie chciało wprowadzić na giełdę .Wiadomo , że rząd saudyjski pilnie potrzebuje pieniędzy. W ostatnim roku budżetowym wydatki okazały się wyższe o 13 proc. przy dochodach, które głównie z powodu niższych cen ropy i gazu okazały się mniejsze o 15 proc.

Dla potencjalnych inwestorów zagrożeniem może okazać się fakt zbytniej bliskości Aramco i rządu, który toczy walkę w Jemenie, jest zaangażowany w wojnę w Syrii, a ostatnio wszedł w otwarty konflikt z Iranem. Dlatego i prof. Ramady i Jim Krane mówią o ryzyku politycznym związanym z kupnem akcji Aramco. — Ich wycena w tej chwili jest bardzo trudna, praktycznie niemożliwa — mówi prof. Ramady. Przy tym akcje Aramco wcale nie będą łatwe do kupienia. Prywatni inwestorzy mają bardzo symboliczny dostęp do saudyjskiej giełdy. Od czerwca 2015 został on dodatkowo ograniczony praktycznie tylko do dużych graczy. I na to właśnie liczą władze, że akcje rozejdą się wśród małych lokalnych inwestorów, którzy nie zawsze są w stanie zrozumieć, co dzieje się w branży.

Nie jest jednak wykluczone, że Aramco wejdzie także na jakąś giełdę zagraniczną, tyle że i tam inwestorzy muszą być świadomi politycznego ryzyka. Gdzie by jednak nie weszło, to i tak inwestorzy będą czekali na jedno: odbicie cen ropy naftowej. A to może potrwać.