Rząd norweski po raz pierwszy wybrał pieniądze z rachunków funduszu naftowego, który został utworzony 20 lat temu z nadwyżek ze sprzedaży ropy. Według Dagens Naeringsliv, na który powołuje się agencja Reuters, Oslo w styczniu wybrało ponad 780 mln dolarów ze zgromadzonych ok. 826 mld dol. Pieniądze zostaną wykorzystane na pokrycie wydatków socjalnych budżetu norweskiego.

Norwegia to jeden ze znaczących (obok USA i Rosji) producentów ropy spoza OPEC. Od początku 2014 r do końca 2015 r cena ropy marki Brent z Morza Północnego (ją sprzedają Norwegowie) spadła z 115 db do 36 db, a w tym roku jeszcze potaniała do nawet 30 db.

To nie tylko efekt spowolnienia chińskiej gospodarki i nadmiernej podaży, ale też mocnego dolara. Wszystko to uderza w finanse Norwegii, która konsekwentnie od lat uprawia własną politykę energetyczną. W odróżnieniu od Rosji, swojego głównego konkurenta na europejskim rynku, Norwegowie od lat zmniejszają wydobycie i rozwijają w kraju inne dziedziny gospodarki, by nie być zależnym od cena na rynkach energetycznych.

W 2014 r Norwegia wypompowała 85,6 mln ton, czyli o blisko połowę mniej niż dekadę wcześniej (150,3 mln ton). Rosja odwrotnie – z 463 mln ton doszła do 534 mln ton i dlatego kryzys uderza w nią najsilniej. W samej Norwegii spada też konsumpcja ropy; kraj rozwija alternatywną energetykę opartą na wykorzystaniu siły wody i wiatru.

W Rosji, pomimo ogromnych zasobów zielonej energii, zużycie ropy rośnie, od 126 mln ton w 2004 r do 148,1 mln ton dwa lata temu.