W piątek nad ranem strażacy z Uchty ugasili płonący od połowy czwartku blok rafinerii Łukoilu w Uchcie w Republice Komi. Koncern informuje, że zakłady pracują „normalnie”, przyjmują ropę do przerobu. „Blok (który się palił-red) jest samodzielnym węzłem znajdującym się w bezpiecznej odległość od głównych obiektów rafinerii. Pozostałe część zakładów pracują normalnie; idzie produkcja i ograniczeń”.

Według mera Uchty w rafinerii spłonęło dziewięć zbiorników z materiałami naftowymi.
– Z dziewięciu zbiorników, w których przechowywane jest paliwo, w czwartek o godzinie 16:45 czasu moskiewskiego, jeden się rozszczelnił, o 16:50 nastąpiła pierwsza eksplozja. Początkowo miał też miejsce wyciek z trzech zbiorników, pozostałe zostały schłodzone, aby nie nastąpiło obniżenie ciśnienia. Strażacy zgasili rozlaną ciecz, rzędu 60-70 metrów sześciennych, ale ciecz pozostała w zbiorniku nadal wypływała i płonęła. Zakładaliśmy, że to już koniec, ale z uwagi na to, że paliło się przez długi czas, pozostałe zbiorniki też się rozszczelniły, paliwa wyciekły i ogień pojawił się ponownie. Nastąpiły trzy wybuchy. Ciecz nie wydostała się poza zbudowany wokół węzła wał ziemny – powiedział Mahomet Osmanow, cytowany przez TASS.

Zarówno władze Łukoilu jak i miasta (130 tys mieszkańców) zapewniają, że pomimo 12 godzin palenia się produktów naftowych powietrze nie zostało zanieczyszczone. Jak to możliwe? „Wiatr wywiewał zanieczyszczenia w stronę lasów, a nie na miasto. Rospotrebnadzor (inspekcja konsumencka -red) prowadził pomiary. Nie wykazały one podwyższenia poziomu zanieczyszczeń w powietrzu. Nie ma żadnego zagrożenia dla mieszkańców – zapewnił Osmanow. O mieszkańcach lasów, nad którymi zawisła chmura zanieczyszczeń nie wspomniał.