Jeszcze niedawno szef Gazpromu Aleksiej Miller zapowiadał, że nie chce przedłużać kończącej się w 2019 r umowy tranzytowej z Ukrainą. Rosjanie byli pewni, że uruchomią dwie nowe nitki gazociągu północnego, którym gaz z Rosji do Niemiec popłynie bezpośrednio po dnie Bałtyku.
Ale Nord Steram-2 stanął przed wodami Dani i jego przyszłość jest niejasna. Czas gra na niekorzyść projektu i nowa umowa z Ukrainą staje się koniecznością, jeżeli Gazprom chce wywiązać się z kontraktów z Zachodem. Stąd coraz większa nerwowość na Kremlu.
CZYTAJ TAKŻE: Ukraina sprzedała online gazowe koncesje
Podczas zakończonego w niedzielę w Pekinie forum ekonomicznego „Jeden szlak – jedna droga”, poirytowania brakiem umowy tranzytowej nie krył Władimir Putin. „Tak zwany rewers gazu (na Ukrainę z Polski, Słowacji i Węgier-red) to rzeczywistość wirtualna. Nasz gaz, który idzie do Zachodniej Europy, gazowe magistrale czasów sowieckich, jak zostały zbudowane? Tam od rury tranzytowej idą odgałęzienia na całą Ukrainę. To jest absolutnie znana specjalistom rzecz. A teraz wyobraźcie sobie, że nie ma tranzytu, a więc nie będzie też zaopatrzenia w gaz na Ukrainie. To tak poważna sprawa, a oni udają Greka (Putin powiedział to dosadniej -red), zajmują się jakimiś politycznymi przyjaciółmi, zamiast pomyśleć o zwykłym obywatelu Ukrainy, który żyje swoimi troskami i musi płacić wielką cenę za polityczne psikusy” – zatroskał się rosyjski prezydent, cytowany przez obecnego w Pekinie korespondenta agencji Unian.