Według danych OPEC w lipcu lider kartelu Arabia Saudyjska zmniejszyła wydobycie ropy o 52,8 tys baryłek na dobę do 10,387 mln baryłek/doba. Jednak według danych samego królestwa (także zawartych w raporcie) spadek wydobycia był blisko 4-krotnie większy – 200,5 tys baryłek/doba. Zniwelowało to blisko 40 proc. czerwcowego wzrostu.

Jak podkreśla Financial Times, Rijad tłumaczy to spadkiem zamówień koncernów paliwowych, ale nie wszyscy w takie wyjaśnienia wierzą. Po pierwsze wątpliwości budzi duża różnica w danych OPEC i samej Arabii Saudyjskiej. Po drugie gazeta przypomina, że Pustynne Królestwo było jednym z głównych zwolenników odejścia porozumienia OPEC+ od jego wykonania od lipca, drogą zwiększenia wydobycia przez sygnatariuszy o 1 mln baryłek na dobę.
Zdaniem analityków, to ostatnie ma związek z naciskami na Rijad ze strony Waszyngtonu, który od listopada w całości przywraca sankcje wobec Iranu.
Sankcje zmniejszą eksport irańskiej ropy o ok. 1 mln baryłek/doba. A to z kolei doprowadzi do skoku ceny ropy. A w tym USA nie są zainteresowane, dlatego zawczasu przygotowują odpowiedni bufor.

Firma konsultacyjna Aspects powołuje się na dane satelitarne, z których wynika, że Arabia Saudyjska zwiększa magazynowe zapasy ropy.
„Arabia może odczuwać nacisk ze strony Białego Domu, który chce niższych cen surowca. Rijad nie chcę przy tym dużego ich spadku, bowiem gospodarka kraju zależy od ropy. Dlatego Saudowi próbują utrzymać cenę na poziomie 70-80 dol. za baryłkę” – cytuje FT.