– Informację o zgodzie podało szwedzkie MSZ – poinformował Chrestin Lundgren przedstawiciel Partii Centrum, dla gazety szwedzkiej ID. Szwedzka zgoda była oczekiwania. Władze już w 2017 r zapowiedziały, że jedynie w wypadku zagrożenia inwestycji środowisku zgody nie będzie. Sztokholm otrzymał od Nord Stream-2 AG (należy do Gazpromu) raport wpływu gazociągu na środowisko Bałtyku. Widocznie nie znalazł tam nic groźnego.
Teraz wszystko zależy od Danii. Od kwietna 2017 r w Kopenhadze leży wniosek Gazpromu o zgodę. W listopadzie 2017 r duński parlament przegłosował ustawę która pozwala zablokować inwestycję. Nowe prawo daje możliwość brania pod uwagę spraw polityki zagranicznej i bezpieczeństwa i obronności w decyzjach – dać czy nie dać zgodę Dani na położenie kabli energetycznych i rurociągów na terytorialnych wodach Danii.
A w przeciwieństwie do Szwecji i Finlandii trasa planowanego gazociągu przebiega nie tylko przez wyłączną strefę ekonomiczną, będącą obszarem ograniczonej jurysdykcji państwa, ale także przez duńskie terytorium (morze terytorialne).
Nord Stream-2 to projekt Gazpromu oraz austriackiego OMV, francuskiego Engie, Shell i niemieckiego Wintershall oraz Uniper  Dwie nowe nitki gazociągu na dnie Bałtyku z Rosji do Niemiec mają dostarczać do 55 mld m3 gazu rocznie co dawałoby rekordową moc całego Nord Steram – 110 mld m3 rocznie. Oznacza to koniec tranzytu przez Ukrainę lub utrzymane śladowych przesyłów. Prawdopodobny jest też spadek tranzytu gazociągiem Jamał Europa przez Polskę. Niemcy staną się gazowym hubem dla Europy Zachodniej.