Francuski koncern naftowy TotalEnergies uważa, że szczyt zapotrzebowania na ropę nastąpi po 2030 roku. Wskazuje na to rosnąca populacja, powolne inwestycje w sieci energetyczne i wolniejsza niż oczekiwano sprzedaż aut elektrycznych na świecie.
- Około cztery i pół miliarda ludzi ma obecnie niewystarczający dostęp do energii na tzw. Globalnym Południu. Jeśli dodamy do tego spodziewany wzrost liczby ludności do 2050 r., trzeba będzie zwiększyć obecną produkcję energii czterokrotnie, by wyciągnąć ich z ubóstwa energetycznego – mówił Aurélien Hamelle, dyrektor ds. zrównoważonego rozwoju i strategii TotalEnergies na konferencji prasowej.
Czytaj więcej
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w rozmowie telefonicznej z Donaldem Trumpem zaproponowała zastąpienie rosyjskiego gazu skroplonego (LNG) tańszym surowcem amerykańskim. Unia Europejska wciąż, za sprawą takich krajów jak Węgry czy Austria, kupuje w Rosji 15-20 proc. potrzebnego gazu.
Świat jest w tej chwili na dobrej drodze, by konsumować 90 mln baryłek ropy dziennie w 2050 r. Dlatego jego zdaniem należy kontynuować poszukiwania ropy i gazu. Istniejące pola zmniejszają się o 4 proc. rocznie. Aby utrzymać obecny poziom produkcji, potrzeba nowych inwestycji.
Petrochemia i rynki wschodzące zapewnią popyt
Także Goldman Sachs Research przewiduje, że światowy popyt na ropę będzie rósł w ciągu następnej dekady. Analitycy oceniają, że zużycie ropy będzie się zwiększało aż do 2034 r. Za takim scenariuszem przemawia rozwój azjatyckich rynków wschodzących i coraz większe zapotrzebowanie na produkty petrochemiczne. Mało tego, nawet po osiągnięciu szczytu trudno będzie mówić o gwałtownym zwrocie - popyt utrzymywał się będzie na stabilnym poziomie przez kilka lat.