Do połowy roku ceny ropy naftowej sięgną 110 dol. za baryłkę – zapowiada Jeffrey Currie z Goldmana Sachsa. Jak tłumaczy szef działu analiz rynków surowcowych w amerykańskim banku inwestycyjnym, wszystko przez pełne otwarcie drugiej co do wielkości na świecie gospodarki chińskiej. Jego zdaniem oczekiwany po obchodach Nowego Roku Księżycowego definitywny koniec obostrzeń przełoży się na wzrost cen szeregu surowców, w tym miedzi, ale przede wszystkim ropy.
– Jak najlepiej obstawić ponowne otwarcie Chin? Kupując ropę naftową. Samoloty, pociągi i samochody stoją nieużytkowane. Jeśli to się zmieni, będzie to oznaczało znaczący wzrost popytu na ropę – oceniał Currie w rozmowie na antenie telewizji Bloomberg.
Ceny ropy mogą wrócić powyżej 100 dol.
Jego sięgająca 110 dol. za baryłkę prognoza oznaczałaby, że do końca drugiego kwartału ceny odmiany Brent wzrosłyby o ponad 30 proc. Warunkiem jest jednak pełne zniesienie ograniczeń pandemicznych w Chinach i innych gospodarkach azjatyckich. Jeszcze dalej idą prognozy towarzystwa Andurand Capital Management, według którego otwarcie w Azji będzie oznaczało wzrost cen aż do 140 dol. W tym tygodniu wzrost cen ropy zapowiedział także bank ING Groep. – Mamy dość konstruktywne podejście, jeśli chodzi o ceny surowców. Jeszcze przez cały ten rok na tych rynkach powinna utrzymywać się nerwowość – przewidywał na wtorkowym spotkaniu z dziennikarzami Warren Patterson, odpowiedzialny w ING za strategię dla rynków surowcowych.
Czytaj więcej
Niemcy zrezygnowali całkowicie z rosyjskiej ropy. Teraz do rafinerii w Schwedt trafi ropa z Kazac...