Resort przyznaje jednak, że będzie to tempo nieco wolniejsze, niż wcześniej zakładano. Na szacunki branży – że moc projektów, które planowano do 2030 r., będzie mniejsza o ok. 60 proc. – minister Anna Moskwa ripostowała: „Nowe rozwiązanie wskazuje na 700 m, a nie jak dotychczas – na dystans 2 km, który był potrzebny, aby postawić wiatrak. Branża powinna dostrzec tę różnicę”.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska uspokaja branżę energetyczną, że nowe rozwiązania przyjęte w zliberalizowanej ustawie odległościowej pozwolą na budowę nowych farm wiatrowych w tempie znacznie szybszym niż dzieje się to obecnie.
Czytaj więcej
Nawet 84 proc. Miejscowych Planów Zagospodarowania Przestrzennego dopuszczających lokalizację elektrowni wiatrowych może okazać się nieaktualnymi przez zmianę odległości na 700 metrów – wynika z analizy Urban Consulting.
Lepiej z wiatrem niż bez
Przypomnijmy, wczoraj Sejm znowelizował i nieco zliberalizował tzw. ustawę odległościową. Zgodnie z nowymi przepisami wiatraki będą mogły powstawać w odległości minimum 700 m od budynków, przy spełnieniu dodatkowych warunków. Dotąd obowiązywała zasada 10H, a więc dziesięciokrotność wysokości wiatraka. Rząd pierwotnie proponował 500 m, ale arytmetyka sejmowa skłoniła go do kompromisu. U progu prac nad projektem ich celem było zwiększenie mocy do produkcji energii elektrycznej, nawet z niestabilnego źródła, jakim jest wiatr – bo i to daje operatorowi systemu przesyłowego komfort w zarządzaniu systemem energetycznym.