W czterech województwach do kosza trafią wszystkie przygotowane plany – to mazowieckie, kujawsko-pomorskie, śląskie i małopolskie. Zdaniem Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej bez 500 metrów to bubel prawny, a wyniki analizy tylko potwierdzają szkodliwa jest zaproponowana poprawka.
Zdaniem PSEW, przyjmując poprawkę zmieniająca odległość minimalną wiatraka od zabudowań 500 na 700 metrów, politycy zdecydują o wyrzuceniu do kosza 84 proc. z obowiązujących planów miejscowych. „W skali wybranych województw oznacza to nawet 100%. Zamiast planować tam gdzie to już wcześniej było zaplanowane, będziemy planować obok, na nowo, a to zajmie kolejne lata” – wynika z analizy Urban Consulting.
Czytaj więcej
W cieniu kolejnego rekordu produkcji energii elektrycznej z wiatru, który odnotowaliśmy 1 lutego, toczy się walka o wiatraki. Do tej gry może wejść PSL.
W wyniku uchwalonej w 2016 roku tzw. ustawy odległościowej wszystkie miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego przewidujące możliwość lokalizacji elektrowni wiatrowych stały się niemożliwe do wykorzystania. Odblokowanie przynajmniej części z nich to szansa na skrócenie procesu inwestycyjnego o minimum 2-3 lata.
Stopień odblokowania zależy od jednego parametru – minimalnej odległości pomiędzy zabudową mieszkalną a elektrownią wiatrową. „Tutaj metry mają bardzo duże znaczenie, bo duża część planów była sporządzana z uwzględnieniem minimalnej odległości 500m, która przed 2016 rokiem nie była prawem, ale dobrą praktyką. Ale nie tylko czas tu jest ważny. Te obszary, objęte dzisiaj ustaleniami planów miejscowych dopuszczającymi lokalizację elektrowni wiatrowych to obszary przebadane środowiskowo, z podpisanymi umowami dzierżaw i z uzyskaną akceptacją społeczną. To tereny, na których przez ostatnie lata nie planowano nowej zabudowy mieszkaniowej, bo obowiązywały na nich restrykcje wprowadzone ustawą odległościową” – czytamy w analizie.