Wiadomo już jak daleko od domów można stawiać farmy wiatrowe

Nie 500, lecz 750 metrów – taka ma być odległość farm wiatrowych od najbliższych zabudowań – dowiedziała się „Rzeczpospolita”. Zdaniem branży nie odblokuje to potencjału w wietrze na lądzie, tak pilnie potrzebnego polskiej energetyce w związku z brakami mocy do produkcji prądu.

Publikacja: 23.11.2022 18:33

Wiadomo już jak daleko od domów można stawiać farmy wiatrowe

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Balawender

Ingerencja w szeroko konsultowane i zaakceptowane przez stronę rządową i samorządową 500 metrów w ustawie odległościowej oznacza de facto dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie.

Nowa odległość

W połowie listopada w rozmowie z „Rzeczpospolitą” wiceminister klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska powiedziała, że „na przełomie listopada i grudnia wrócimy do analiz i prac parlamentarnych nad ustawą odległościową, która pozwoli na budowę farm wiatrowych w znacznie szerszym zakresie niż obecnie”. Od kilku miesięcy w koalicji rządzącej trwały negocjacje co do tej ustawy, aby prace nad jej treścią mogły posunąć się do przodu. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, zamiast ustalonych w projekcie ustawy 500 metrów, PiS mocą poprawki poselskiej chce zaproponować 750 metrów. To kompromis, bo Solidarna Polska chciała 1000 metrów. Jednak zaproponowana odległość nie pozwoli na szybką budowę farm wiatrowych. Projekty farm, które są na zaawansowanym etapie i mogą powstać w perspektywie dwóch–trzech lat, dotyczą odległości ok. 500 metrów od najbliższych zabudowań. Branża wiatrowa tłumaczy, że w ciągu 2-3 lat może powstać 5-7 GW mocy w wietrze na lądzie. Taka moc może wypełnić lukę po wycofywanych w 2025 i 2026 r. starszych blokach węglowych.

Obecnie moc zainstalowana w wiatrakach na lądzie to ponad 7,6 GW według stanu na październik. Wielkość produkcji energii z tego źródła wynosiła w październiku ponad 12 proc. „Po okresie wzrostu w latach 2007-2016 (średnio o 47 proc. rocznie), od roku 2017 rozwój lądowej energetyki wiatrowej w Polsce zatrzymał się. Główną przyczyną jest tzw. zasada 10h, która w praktyce zakazuje budowy farm wiatrowych na ok. 99 proc. powierzchni Polski. Przeciągający się brak decyzji o złagodzeniu drakońskich przepisów dla branży wiatrowej sprawia, że cała gospodarka i wszyscy Polacy mają ogromne problemy z wysokimi rachunkami za prąd.” – informował jeszcze w maju Instytut Jagielloński, który, wskazywał, że więcej wiatru na lądzie może złagodzić wzrost cen energii.

Czytaj więcej

Czy wiatraki na lądzie są bezpieczne dla zdrowia? Jest raport PAN

Branża broni 500 metrów

Jak wynika z analiz Instytutu Energetyki Odnawialnej tylko 500 m zagwarantuje nowe megawaty wiatru już w ciągu 2 lat, a w kolejnych latach potencjał energetyki wiatrowej na lądzie wynosi nawet do 22 GW. Zmiana odległości na 1000 metrów oznacza nawet do pięciu razy mniej energii z wiatru w systemie. Nowelizacja ustawy odległościowej, która zakłada liberalizację zasady 10H do 500 metrów pozwala na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe. „Jednak każda ingerencja w odległość minimalną oznacza dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. Przygotowany przez rząd zapis 500 metrów umożliwi rozwój całkiem nowych inwestycji, pozwoli też na kontynuację projektów rozpoczętych przed wejściem w życie ustawy odległościowej - tych, które mają uchwalony plan zagospodarowania przestrzennego. To sprawi, że już w perspektywie 2-3 lat popłyną pierwsze megawaty energii z wiatru na lądzie.” – argumentuje Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.

Jak wynika z analiz Instytutu Energetyki Odnawialnej, odległość 500 m zagwarantuje nowe GW z wiatru już w ciągu 2 lat, a w kolejnych latach potencjał energetyki wiatrowej na lądzie wyniesie nawet do 22 GW. Zmiana odległości na 1000 metrów oznacza nawet do pięciu razy mniej energii z wiatru w systemie. „Odejście od zasady 500 m oznacza istotne zmniejszenie możliwości inwestycyjnych w nowe źródła wiatrowe – każdy metr zwiększenia tej odległości to nieproporcjonalnie większe ograniczenie potencjalnych lokalizacji – to oznacza brak możliwości budowy silnego polskiego przemysłu, nowych, innowacyjnych miejsc pracy, a także oznacza dalsze uzależnienie polskiej energetyki od importu paliw „– mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Z raportu Polskiej Akademii Nauk wynika, że wiatraki na lądzie są bezpieczne dla zdrowia, a przedstawione wyniki wskazują, że odległością minimalną w Polsce, pełniącą rolę światła ostrzegawczego, może być 500 metrów.

Czytaj więcej

Jest robocze porozumienie o ustawie wiatrakowej

W kontekście inwestycji – zdaniem PSEW – nowe farmy wiatrowe przy najlepszym scenariuszu rozwoju zagwarantują 490-935 mln zł dodatkowych wpływów do samorządów oraz nawet do 100 tysięcy nowych miejsc pracy w perspektywie do 2030 r. „Energię elektryczną z wiatru należy traktować jako szansę dla rozwoju lokalnych społeczeństw. To z jednej strony czysta i tania energia z wiatru, a z drugiej wpływy budżetowe, które pozwolą na inwestycje służące lokalnej społeczności. Decyzje o lokalizacji inwestycji powinny być podejmowane na poziomie lokalnym, a nie centralnym. Od tego są samorządy, aby decydować o przyszłości lokalnych społeczności i razem z mieszkańcami powinny mieć głos decydujący. Dziś gminy czekają na zasadę 500 metrów i nowe inwestycje wiatrowe w swojej okolicy, bo to wsparcie finansowe jest nam po prostu potrzebne” – mówi Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica.

Analitycy energetycznego think tanku Ember policzyli, jak wyglądałby polski miks energetyczny, gdyby w 2016 r. nie zdecydowano się na wprowadzenie tzw. zasady 10H. Ostrożne szacunki pokazują, że Polska dysponowałaby dziś blisko 19-proc. udziałem energii z wiatru. W samym 2022 r. pozwoliłoby to zaoszczędzić około 6 mln ton węgla.

Co zakładał projekt przed zmianami?

Celem rządowego projektu noweli ustawy z dnia 20 maja 2016 r. o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw (projekt od lipca utknął w sejmowej zamrażalce) jest zwiększenie roli samorządów i społeczności w obszarze planowania przestrzennego gminy w związku z istniejącymi oraz planowanymi elektrowniami wiatrowymi. Projekt zakłada utrzymanie generalnej zasady, zgodnie z którą odległość nowej elektrowni wiatrowej od istniejącego budynku mieszkalnego nie może być mniejsza niż 10-krotność wysokości planowanej elektrowni wiatrowej (10h). Odległość ta może zostać wyjątkowo zmieniona przez gminę w ramach uchwalanego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (MPZP). Projektodawca zakłada, że z uwagi na kryteria bezpieczeństwa wyznaczona w MPZP odległość w żadnym wypadku nie mogłaby być mniejsza niż 500 m (teraz miałaby pojawić się odległość 750 m) Ponadto wójt, burmistrz lub prezydent miasta, uchwalając MPZP, będą zobligowani do przeprowadzenia strategicznej oceny oddziaływania na środowisko, w ramach której zostaną ustalone istotne czynniki wpływające na lokalizację planowanych elektrowni wiatrowych. Równie istotnym założeniem projektu jest odblokowanie rozwoju budownictwa mieszkalnego w sąsiedztwie elektrowni wiatrowych, przy zachowaniu maksymalnego bezpieczeństwa ich eksploatacji i zapewnieniu pełnej informacji o planowanej inwestycji dla mieszkańców okolicznych terenów.

Czytaj więcej

Opozycja może poprzeć rząd przy odblokowaniu wiatru

Ingerencja w szeroko konsultowane i zaakceptowane przez stronę rządową i samorządową 500 metrów w ustawie odległościowej oznacza de facto dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie.

Nowa odległość

Pozostało 97% artykułu
OZE
Rząd na nowo mebluje aukcje dla morskiej energetyki wiatrowej
Materiał Partnera
Sam Hall: OZE pomogły Wielkiej Brytanii odejść od węgla
OZE
Polski gigant bierze kredyt na OZE w BGK i w chińskim banku
OZE
Kontrole domowej fotowoltaiki wykazały nieprawidłowości
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
OZE
Dariusz Marzec, prezes PGE: Jestem wielkim fanem morskich farm wiatrowych