Ingerencja w szeroko konsultowane i zaakceptowane przez stronę rządową i samorządową 500 metrów w ustawie odległościowej oznacza de facto dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie.
Nowa odległość
W połowie listopada w rozmowie z „Rzeczpospolitą” wiceminister klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska powiedziała, że „na przełomie listopada i grudnia wrócimy do analiz i prac parlamentarnych nad ustawą odległościową, która pozwoli na budowę farm wiatrowych w znacznie szerszym zakresie niż obecnie”. Od kilku miesięcy w koalicji rządzącej trwały negocjacje co do tej ustawy, aby prace nad jej treścią mogły posunąć się do przodu. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, zamiast ustalonych w projekcie ustawy 500 metrów, PiS mocą poprawki poselskiej chce zaproponować 750 metrów. To kompromis, bo Solidarna Polska chciała 1000 metrów. Jednak zaproponowana odległość nie pozwoli na szybką budowę farm wiatrowych. Projekty farm, które są na zaawansowanym etapie i mogą powstać w perspektywie dwóch–trzech lat, dotyczą odległości ok. 500 metrów od najbliższych zabudowań. Branża wiatrowa tłumaczy, że w ciągu 2-3 lat może powstać 5-7 GW mocy w wietrze na lądzie. Taka moc może wypełnić lukę po wycofywanych w 2025 i 2026 r. starszych blokach węglowych.
Obecnie moc zainstalowana w wiatrakach na lądzie to ponad 7,6 GW według stanu na październik. Wielkość produkcji energii z tego źródła wynosiła w październiku ponad 12 proc. „Po okresie wzrostu w latach 2007-2016 (średnio o 47 proc. rocznie), od roku 2017 rozwój lądowej energetyki wiatrowej w Polsce zatrzymał się. Główną przyczyną jest tzw. zasada 10h, która w praktyce zakazuje budowy farm wiatrowych na ok. 99 proc. powierzchni Polski. Przeciągający się brak decyzji o złagodzeniu drakońskich przepisów dla branży wiatrowej sprawia, że cała gospodarka i wszyscy Polacy mają ogromne problemy z wysokimi rachunkami za prąd.” – informował jeszcze w maju Instytut Jagielloński, który, wskazywał, że więcej wiatru na lądzie może złagodzić wzrost cen energii.
Czytaj więcej
Nie ma jednoznacznych dowodów na to, by dźwięki elektrowni wiatrowych, w tym infradźwięki, wywierały negatywny wpływ na zdrowie lub samopoczucie człowieka – wynika z najnowszej publikacji Komitetu Inżynierii Środowiska PAN „Elektrownie wiatrowe w środowisku człowieka”.
Branża broni 500 metrów
Jak wynika z analiz Instytutu Energetyki Odnawialnej tylko 500 m zagwarantuje nowe megawaty wiatru już w ciągu 2 lat, a w kolejnych latach potencjał energetyki wiatrowej na lądzie wynosi nawet do 22 GW. Zmiana odległości na 1000 metrów oznacza nawet do pięciu razy mniej energii z wiatru w systemie. Nowelizacja ustawy odległościowej, która zakłada liberalizację zasady 10H do 500 metrów pozwala na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe. „Jednak każda ingerencja w odległość minimalną oznacza dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. Przygotowany przez rząd zapis 500 metrów umożliwi rozwój całkiem nowych inwestycji, pozwoli też na kontynuację projektów rozpoczętych przed wejściem w życie ustawy odległościowej - tych, które mają uchwalony plan zagospodarowania przestrzennego. To sprawi, że już w perspektywie 2-3 lat popłyną pierwsze megawaty energii z wiatru na lądzie.” – argumentuje Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.