Gminy ostrożne z podwyżką danin od turbin

Samorządy chcą rządowej interpretacji przepisów dotyczących podatków od wiatraków.

Publikacja: 20.10.2016 20:51

Gminy ostrożne z podwyżką danin od turbin

Foto: 123RF

Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica należącej do Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej, nie zamierza podnosić przyszłorocznego budżetu.

Opiewać on ma jak dotąd na około 64 mln zł, z których 5–5,5 mln zł pochodzi z tytułu podatków od działających w gminie turbin i dzierżawy terenów pod nie.

Petycja o interpretację

– Teoretycznie na podstawie zapisów ustawy o inwestycjach w farmy wiatrowe, która wchodzi w życie od stycznia, mógłbym opodatkować całe turbiny wraz z wirnikiem. Dzięki temu podatek od farm wyniósłby nie 5 mln zł, a 15 mln zł – wskazuje Kuliński.

Wójt nie chce z tego korzystać. Uważa bowiem, że zapisy ustawy w zakresie opodatkowania farm są nieprecyzyjne i sprzeczne z innymi regulacjami, w tym ustawą o podatkach i opłatach lokalnych oraz prawem budowlanym.

– Powstało wiele interpretacji zapisów tzw. ustawy wiatrakowej. Nakładając dziś wyższe podatki na farmy, wejdę w wieloletnie spory sądowe z ich właścicielami. W tym czasie pewną nadwyżkę z tytułu podwyższonych dochodów własnych będę musiał przeznaczyć pod inwestycje, płacąc za nie z kredytu i czekając na rozstrzygnięcie sporów, w których wygrana wcale nie jest przesądzona. Dodatkowo wpadnę w tzw. janosikowe, bo przekroczę próg określonych dochodów – wylicza Kuliński.

W najbliższych dniach zamierza wysłać petycje do organów administracji państwowej, w tym Sejmu, Senatu i premier z prośbą o wykładnię zapisów ustawy. Na razie jednak innym m.in. dzwoniącym z innych gmin kolegom radzi pewną wstrzemięźliwość w konstruowaniu budżetów na 2017 r. Mają na to czas do połowy listopada.

Wirtualne budżety

– Lepszy wróbel w garści niż kanarek na dachu – wtóruje Janusz Piechocki, burmistrz Margonina, na terenie którego funkcjonuje największa w Polsce farma wiatrowa o mocy 120 MW. – Na papierze mogę założyć sobie każde pieniądze w budżecie. Ale czy kiedyś je zobaczę?

Bo, jak zauważa, przedsiębiorcy, zwłaszcza ci duzi, mogą optymalizować działalność, np. wydzielając do spółek córek czy uciekając do rajów podatkowych. Zwłaszcza że na prawników i doradców mają budżety, o których gminom czy właścicielom małych wiatraków nigdy się nie śniło.

Zaznacza przy tym, że gminom pochopnie podnoszącym podatki od turbin grozi nie tylko janosikowe, ale także utrata subwencji. Dlatego i on ostrożnie zakłada ok. 30 mln zł na 2017 r. całego budżetu, w którym ponad 17 proc. (5,2 mln zł) stanowić mają łącznie podatki od farmy oraz opłaty za dzierżawę, służebność przesyłu i korzystanie z drogi.

– Po co zarzynać kurę, która znosi złote jaja – stwierdza krótko Grzegorz Skarżyński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Bo ok. 620 mln zł wpływów z podatków zasila rokrocznie budżety samorządów.

– Jeśli podatki wzrosną, a niektóre interpretacje mówią nawet o zwiększeniu ich 3,5–4-krotnie, to farmy będą bankrutować. Już dziś wielu ma kłopoty. Ci, którzy brali kredyty składają wnioski o restrukturyzacje, a ci realizujący inwestycje z własnych środków robią odpisy rzędu 50–70 proc. wartości – wskazuje Skarżyński.

Z jego wyliczeń wynika, że taki wzrost obciążeń fiskalnych dla farmy na 40 MW oznacza zwiększenie udziału podatków w kosztach operacyjnych o 42–45 proc. (z 1,4 mln zł do 4,5 mln zł). Według Skarżyńskiego właściciele farm oprócz restrukturyzacji kredytów (jeśli je zaciągali) będą musieli podjąć też działania ratunkowe, np. ograniczając wydatki na serwis i ubezpieczenia urządzeń.

Z opinii radców, które sporządzono dla gminy Kobylnica, wynika, że obciążenia fiskalne wzrosną tam 1,5–2,5 razy.

– Oznacza to, że zamiast 84 tys. od turbiny o mocy 2 MW czy 92 tys. od takiej z mocą 2,2 MW będzie maksymalnie 230 tys. zł – szacuje Kuliński. – Wzrost podatku trzeba szacować indywidualnie dla każdej farmy. Zależy to nawet od czasu realizacji inwestycji i kursu euro, przy którym dokonywano zakupu – wyjaśnia Piechocki.

Opinia

Paweł Puacz, radca prawny Clifford Chance

Gminy są dziś między młotem a kowadłem. Z jednej strony nie chcą dociskać dobrego płatnika podatków, a z drugiej – być posądzone o niegospodarność przez niewykorzystanie szansy zwiększenia wpływów. Sprawę gminom pozornie może ułatwić odgórna interpretacja przepisów ministra finansów. Na rynku słychać, że resort już nad taką pracuje, by uniknąć wydawania przez gminy rozbieżnych interpretacji indywidualnych na prośby właścicieli farm. Ta odgórna wykładnia może być zbieżna z dotychczasowymi wypowiedziami przedstawicieli ministerstw Finansów czy Energii, które mówiły o konieczności naliczania podatku od całej turbiny. Wtedy gminy przyjazne wiatrakom będą mogły tylko obniżyć stawkę podatku, która dziś w większości gmin w Polsce wynosi 2 proc. wartości budowli. Na koniec dnia sprawę i tak pewnie rozstrzygną sądy administracyjne. Jeśli przychylą się do argumentów inwestorów, gminy mogą stanąć przed groźbą konieczności zwrotu nadpłaconego podatku.

Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica należącej do Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej, nie zamierza podnosić przyszłorocznego budżetu.

Opiewać on ma jak dotąd na około 64 mln zł, z których 5–5,5 mln zł pochodzi z tytułu podatków od działających w gminie turbin i dzierżawy terenów pod nie.

Pozostało 93% artykułu
Materiał Partnera
Energia jest towarem, ale nie musi skokowo drożeć
Materiał Partnera
Przed nami zielony rok
Nowa Energia
Szczyt klimatyczny w Dubaju. Spektakularny zgrzyt na start, dalej też ciekawie
Nowa Energia
Globalna superpotęga energetyczna rodzi się na naszych oczach
Nowa Energia
Symboliczna zmiana lidera. Chiny prześcignęły Europę w przyszłościowej sferze