— Panuje jedność i solidarność. Zgodziliśmy się pracować nad środkami ograniczającymi ceny energii dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw — oświadczył nad ranem w Brukseli Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej. Chodzi o „tymczasowy dynamiczny korytarz cenowy w transakcjach na gaz ziemny w celu natychmiastowego ograniczenia epizodów zawyżonych cen gazu”.

Po roku galopujących cen energii i 9 miesiącach wojny na Ukrainie taka obietnica wydaje się być bardzo skromną i spóźnioną reakcją na kryzys energetyczny, ale przywódcy uważają to za sukces. Bo do tej pory nawet wspomnienie o takiej interwencji wywoływało natychmiast protest Niemiec. Tym razem Olaf Scholz zgodził się na zapisy, które zobowiązują Komisję Europejską do przygotowania konkretnej propozycji. Ale są raczej małe szanse, żeby jej projekt został zaakceptowany w głosowaniu większościowym na radzie ministrów energii. Berlin zagwarantował sobie, że o konkretach znów będą rozmawiać przywódcy, być może na nadzwyczajnym szczycie UE, który zostanie zwołany jeszcze w listopadzie. Zatem jakakolwiek propozycja będzie wymagała jednomyślności i Berlin będzie mógł jeszcze zablokować taki mechanizm.

Czytaj więcej

Energetyczna izolacja Niemiec w UE. Po raz pierwszy są poza głównym nurtem

Cele działań UE w obecnym, wywołanym głównie przez Rosję, kryzysie energetycznym są cztery — uzgodnili przywódcy w Brukseli. Po pierwsze, zapewnienie dostaw, które zastępują gaz rosyjski i pozwolą na uniknięcie racjonowania energii w zimie. Temu służą dodatkowe kontrakty na LNG z Norwegią, USA, Katarem i innymi państwami. Po drugie, ograniczenie popytu na ten surowiec. Bo nie ma wystarczająco dużo gazu na rynku globalnym, który mógłby być przekierowany do UE i w pełni zastąpić ubytek rosyjskiego surowca. UE ma już rozporządzenie o konieczności ograniczenia zużycia gazu. Wśród liderów procesu jest Polska, która jako jedna z trzech państw — obok Holandii i Belgii — osiągnęła już wyznaczony przez UE poziom redukcji o 15 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Po trzecie, ograniczenie ceny gazu i zmniejszenie jej wpływu na cenę elektryczności, bo rosnące rachunki za prąd i ogrzewanie wywołują już niepokoje społeczne w Europie. W tym celu UE ma opracować nowy indeks ustalania ceny elektrycznością rynku hurtowym. Wreszcie po czwarte, biorąc pod uwagę konieczność przekazywania pomocy publicznej firmom i gospodarstwom domowym, jednak zapewnienie równych warunków działania i spójności jednolitego rynku.

Ten ostatni cel to pokłosie ostatniej decyzji Niemiec o przeznaczeniu 200 mld euro na pomoc swojej gospodarce, co wywołało obawy, że silne Niemcy ocalą swoje firmy, a inne kraje popadną w kłopoty. Przywódców pozostałych państw nie uspokajają zapewnienia Scholza, że jego pakiet jest porównywalny z francuskim, czy włoskim, biorąc pod uwagę wielkość niemieckiej gospodarki oraz fakt, że pomoc ma być rozłożona na 3 lata. Odchodzący już ze stanowiska premier Włoch Mario Draghi argumentował, że takie nowe wspólne zasoby finansowe powinny być wykorzystywane zarówno w celu ochrony konsumentów przed wysokimi cenami energii, jak i na inwestycje w energetyce. Wzorem miałby być program SURE. Wart 100 mld euro fundusz pomagał w pandemii w ratowaniu miejsce pracy poprzez dotacje dla firm. Ten pomysł jest popierany przede wszystkim przez kraje Południa, a więc — oprócz Włoch — także Francję, Hiszpanię czy Grecję. Ale przeciw jest Północ — Niemcy, Holandia, kraje skandynawskie. W Komisji Europejskiej też nie ma entuzjazmu. Jak słyszymy nieoficjalnie ciągle do wykorzystania są pieniądze z funduszu odbudowy po pandemii, które w znacznej części mają być przeznaczone na transformację energetyczną. Jest też normalny budżet UE. Ponadto gdyby chcieć konstruować taki fundusz w sposób podobny do funduszu odbudowy po pandemii, czyli m.in. patrząc który kraj najbardziej jest dotknięty kryzysem energetycznym, to znaczną część pieniędzy powinny dostać Niemcy. A na to na pewno zgody nie będzie.