Serbia dzięki zawartym kontraktom z Rosją i budowie gazociągu Balkan Stream od października stała się krajem tranzytu gazu.
„Zmodernizowaliśmy wszystkie stacje na odcinku Chorgos-Belgrad, po rozwiązaniu wszystkich problemów. Od 1 października jesteśmy krajem tranzytowym, dostarczamy gaz Węgrom, a dziennie bierzemy dla siebie od 6,3 do 8 mln metrów sześciennych surowca. W tej chwili mamy w magazynie około 250 milionów metrów sześciennych naszego gazu (przy popycie na poziomie 1,4 mld m3 rocznie -red) ”- powiedział Aleksandar Vucic prezydent Serbii. Według niego, sukcesem zakończyły się starania Belgradu o budowę Balkan Stream i planowanie długoterminowych kontraktów. „Serbia ma najniższą w Europie cenę energii elektrycznej dla gospodarstw domowych” – podkreślił Vucic.
Od 1 października Gazprom rozpoczął dostawy gazu na Węgry w ramach długoterminowego kontraktu podpisanego 27 września. Surowiec omija Ukrainę i trafia do odbiorcy poprzez Balkan Stream (kontynuację Tureckiego Potoku poprzez Bułgarię i Serbię) oraz rurociągi w Europie Południowo-Wschodniej o objętości do 4,5 mld m sześc. rocznie przez 15 lat.
Przypomnijmy, że 11 lat temu w styczniu 2010 r Gazprom odciął dostawy gazu do europejskich odbiorców (także tych w kontraktami długoterminowymi). Rosjanie chcieli w ten sposób wymusić na rządzie Julii Timoszenko podpisanie niekorzystnej dla Ukrainy umowy.
Gazowa broń zadziałała, a wśród największych poszkodowanych znalazła się Serbia i Bułgaria. W tym drugim kraju - całkowicie wtedy zależnym od rosyjskiego surowca, przez dwa tygodnie nie działo nic - urzędy, fabryki, instytucje. Mieszkania, szpitale, szkoły, przedszkola itp nie były ogrzewane. Straty Bułgarii były tak duże, że Gazprom zgodził się wypłacić Sofii odszkodowanie w wysokości ok. 250 mln dolarów. Dziś Bułgaria zmniejszyła zależności od rosyjskiego surowca do ok. dwóch trzecich.