Jeszcze w lipcu rozpoczynają się wewnętrzne unijne prace nad mandatem negocjacyjnym, który ma być stanowiskiem UE w rozmowach z Rosją ws. zasad funkcjonowania przyszłego rurociągu Nord Stream 2. Projekt dokumentu przygotowała Komisja Europejska. Teraz Rada UE, czyli rządy państw Unii, musi go zaakceptować w procedurze głosowania większościowego.
Pierwsza dyskusja ministrów na ten temat odbyła się 26 czerwca, ale miała charakter bardzo wstępny i mniej niż połowa ministrów zabrała głos. Za dwa tygodnie ma się natomiast odbyć tzw. grupa robocza, czyli spotkanie niższego szczebla. Dopiero na tej podstawie kierująca teraz pracami Unii Estonia będzie mogła stwierdzić, w jakim kierunku prowadzić prace. Czy wniosek KE może liczyć na większość, czy też należy go poprawić.
Projekt mandatu jest poufny, ale dyplomaci, którzy mieli szansę się z nim zapoznać, wskazują, że jest zbyt ogólny i stwarza ryzyko łagodnego potraktowania Gazpromu. Polska jest wśród tych krajów, które chciałyby pełnego zastosowania unijnych przepisów, w szczególności III pakietu energetycznego, dla Nord Stream 2. Uważa, że Komisja Europejska powinna to zrobić wprost.
Ala ta powołuje się na opinie niektórych prawników, którzy twierdzą, że nie można wprost zastosować unijnych przepisów do rurociągu biegnącego dnem morza i mającego początek poza Unią. Dlatego proponuje dopiero wynegocjować z Rosją zasady działania nowej infrastruktury. – Mówi się w projekcie o stosowaniu podstawowych zasad III pakietu, ale w sposób tak ogólny, że nie ma żadnych gwarancji ich faktycznego stosowania – mówi nam nieoficjalnie dyplomata zaangażowany w prace nad mandatem.