Sprawa ujrzała światło dziennie wraz z poniedziałkowym opublikowaniem tzw. Paradise Papers. To dziennikarskie śledztwo ujawnia, jak koncerny i publiczne osoby na całym świecie wykorzystują raje podatkowe do unikania płacenia należnych podatków. Dziennikarze z organizacji International Consortium of Investigative Journalists (Międzynarodowe konsorcjum dziennikarzy śledczych), finansowanej m.in. przez fundusz Georga Sorosa, ustalili, że w rzeczywistości amerykańskie gazowce dostarczają do Europy Zachodniej gaz skroplony nie z USA, ale z Rosji.
Jak opisuje wyniki dochodzenia belgijska gazeta „Le Soir”, do portu w Antwerpii dotarły cztery amerykańskie gazowce z LNG wyprodukowanym przez rosyjską firmę Sibur, a zatankowanym w terminalu w Ust-Łudze pod St. Petersburgiem. Gaz ten ma być droższy od tego, który Zachód kupuje w Gazpromie.
Dziwne kontakty Rossa
Dostawcą gazu jest firma Navigator Holdings Ltd, zarejestrowana w raju podatkowym na Wyspach Marshalla. Należy ona w 31,5 proc. do Wilbura Rossa, amerykańskiego sekretarza stanu ds. handlu. Zanim został członkiem ekipy Donalda Trumpa, był inwestorem, bankierem i doradcą klanu Rothschildów.
Największa gazeta niemiecka „Süddeutsche Zeitung” napisała w poniedziałek po publikacji Paradise Papers, że Ross zakupił udziały w Navigator Holdings za pośrednictwem innych swoich spółek z rajów – w tym wypadku zarejestrowanych na Kajmanach.