Po raz pierwszy w historii sami Niemcy wzywają swojego byłego kanclerza do ustąpienia z intratnej posady w Gazpromie. Gerhard Schroeder stoi na czele spółki, która buduje trzecią i czwartą nitkę gazociągu – czyli Nord Stream 2 AG. Spółka zarejestrowana w Szwajcarii należy w całości do Gazpromu, a Niemiec dostaje od Rosjan za swój lobbing w brukselskich i berlińskich kuluarach blisko 600 tysięcy euro rocznej pensji.
Do tej pory aktywność byłego kanclerza na rzecz rosyjskich interesów w Unii samym Niemcom nie przeszkadzała. Podobne interesy z Rosją od trzech dziesięcioleci robią tysiące mniejszych i większych niemieckich firm. Jednak po otruciu rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego sytuacja zmieniła się diametralnie. W Niemczech rozgorzał spór o dokończenie (lub nie) gazociągu Nord Stream 2 (brakuje 160 km). Johann Wadephul, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego chadeków w Bundestagu, powiedział gazecie „Tagesspiegel”, że Schroeder musi „bezzwłocznie zwolnić stanowiska i urzędy piastowane w Rosji”.
Gerhardt Schroeder/AFP
Niemiec jest związany nie tylko z Gazpromem, ale też z innym państwowym gigantem energetycznym – Rosneftem.
We wrześniu 2017 r., kiedy za aneksję ukraińskiego Krymu Rosja była objęta sankcjami Unii i USA, Schroeder nie wahał się wejść do rady dyrektorów Rosneftu. Przedstawiając Schroedera akcjonariuszom, prezes Igor Sieczin nazwał Niemca „najbardziej lojalnym w stosunku do Moskwy niemieckim liderem”.