– Prowadzimy rozmowy z kredytowymi agencjami eksportowymi. Liczymy, że otrzymamy około 6 mld euro – zapowiedział Paul Corcoran dyrektor finansowy Nord Stream 2 AG podczas odbywającej się w Wiedniu XII Europejskiej Konferencji Gazowej.
W minionym tygodniu Gazprom ogłosił, że zbudował już 20 proc. podmorskiej części gazociągu. Cała inwestycja jest szacowana na 10 mld euro, ale eksperci mówią o 15 mld euro. Rosjanie wciąż nie mają zgody Danii na przejście rur przez duńskie wody. Jeżeli jej nie otrzymają to trasa się wydłuży, a koszty wzrosną.
W 2017 r pięć zachodnich firm – Wintershall, Uniper (Niemcy), OMV (Austria), Shell (brytyjsko-holenderski), Engie (Francja) wsparło Gazprom pożyczkami po 324 mln euro – każda czyli w sumie 1,62 mld euro. Dalsze kredytowanie przystopowało zagrożenie projektu amerykańskimi sankcjami.
Do zawarcia porozumienia o finansowaniu gazociągu zmusiła Gazprom i jego partnerów decyzja polskiego UOKiK z 19 lipca 2016 r. Wtedy to polski urząd przedstawił swoje zarzuty wobec utworzeniu join venture mającego na celu budowę Nord Stream-2.
Strona polska podnosiła, że rozbudowa gazociągu bije w konkurencyjność rynku gazu, na którym Gazprom już ma pozycję dominującą. Gazociąg miałby zostać powiększony do mocy przesyłowej 110 mld m3 gazu rocznie. To dwie trzecie tego co Gazprom w 2015 r sprzedał na rynku europejskim. Nord Stream-2 praktycznie oznacza koniec tranzytu gazu w Rosji do Europy Zachodniej przez Ukrainę. Umowa tranzytowa wygasa z końcem tego roku.
Dlatego Gazprom szuka pieniędzy na międzynarodowych rynkach. W końcu lutego 2018 r wyemitował pięcioletnie obligacje we frankach szwajcarskich na kwotę 750 mln franków oprocentowane 1,45 proc. rocznie.
Aleksiej Miller prezes Gazpromu zapowiedział, że w tym roku koncern zainwestuje w Nord Stream-2 53,2 mld rubli. To o 50 mld rubli mniej niż w 2018 r.