Eurodeputowani dyskutowali w czwartek nad sprawozdaniem Jerzego Buzka dotyczącym rewizji dyrektywy. Przedstawia ono stanowisko Parlamentu Europejskiego do projektu Komisji Europejskiej, który ma w praktyce uczynić nieopłacalną budowę Nord Stream 2. Poddałby on bowiem wszystkie rurociągi dostarczające gaz do UE unijnemu reżimowi prawnemu, czyli 3. pakietowi energetycznemu. Oznaczałoby to rozdział właścicielski dostawcy gazu od operatora gazociągu, czyli Gazprom nie mógłby być właścicielem nowej trasy. Następnie obowiązywałaby przejrzystość taryfowa, a także dostęp do gazociągu dla stron trzecich.
Zmiana przepisów musi być zaakceptowana wspólnie przez większość PE i większość unijnej Rady. – Mam nadzieję, że prace zakończą się w czasie prezydencji bułgarskiej (czyli do końca czerwca – red.) – mówi Buzek „Rzeczpospolitej”.
Były polski premier projekt KE oczywiście popiera, a nawet w swoim sprawozdaniu przedstawił kilka zaostrzających zmian. Po pierwsze, proponuje, żeby nowe przepisy odnosiły się do wszystkich rurociągów zbudowanych po 8 listopada 2017 roku, a więc po dniu publikacji przez KE projektu rewizji dyrektywy. Sama Komisja proponowała, żeby datą graniczną był dzień wejścia w życie dyrektywy. Po drugie, Buzek chce szybszego wejścia w życie nowych przepisów: nie rok, jak zwykle bywa przy dyrektywach, tylko trzy miesiące.
– To nie jest zupełnie nowe prawo, zmiana dotyczy tylko jego małego wycinka – argumentuje eurodeputowany PO. Po trzecie wreszcie, Buzek zaostrza zasady derogacji, czyli wyłączenia już istniejących rurociągów spod reżimu nowej dyrektywy. KE zaproponowała, by derogacja była ograniczona w czasie, sprawozdanie Buzka mówi wprost o maksimum dziesięciu latach. Co więcej, derogacja, o której decydują urzędy poszczególnych państwach członkowskich, musiałaby wcześniej uzyskać pozytywną opinię Komisji Europejskiej.