Komisja Europejska chce dostawać do wglądu międzypaństwowe umowy gazowe zanim zostaną one podpisane. Urzędnicy nie mówią tego wprost, ale wiadomo, że chodzi przede wszystkim o umowy z Rosją i Gazpromem.
Schowane przed czujnym okiem kontrolerów często zawierają one niedozwolone klauzule, które sprawiają, że Gazprom dyskryminuje klientów w Europie. Komisja Europejska zajrzy do tych umów, ale nie będzie miała wpływu na ceny. Sprawdzi za to, czy nie ma tam zapisów niezgodnych z unijnym prawem, które umacniają dominującą pozycję rosyjskiego dostawcy, na przykład przez ograniczenie dostępu stron trzecich do gazociągu. Szczególnie dotyczy to Europy Środkowo-Wschodniej uzależnionej od rosyjskiej firmy.
Bez zgody Komisji umowa nie będzie mogła zostać podpisana. – Obecnie 1/3 ze 130 umów międzyrządowych nie jest w pełni zgodna z zapisami 3. pakietu energetycznego – powiedział Miguel Arias Canete, unijny komisarz ds. energii.
Umowy do kontroli
Nowe przepisy dadzą także KE dostęp do umów między firmami. Ale tylko po ich podpisaniu i tylko w sytuacji, gdy mowa o dostawcach przekraczających 40-proc. udział w rynku gazu danego kraju. W praktyce dotyczy to Europy Środkowo-Wschodniej. Na razie nie obejmie Niemiec, gdzie udział Gazpromu wynosi od 37 do 39 procent.
Komisja cały czas analizuje też projekt Nord Stream 2. Wstępna opinia służb prawnych stwierdzała, że morska część gazociągu nie powinna podlegać unijnym przepisom, ale inne dyrekcje w Komisji Europejskiej nie zgadzają się z taką interpretacją. Na razie KE nie wydała więc ostatecznej opinii w tej sprawie. – Cały czas ją badamy. Ale zaznaczam, że nie chodzi tylko o sprawy prawne. To jest kwestia wysoce polityczna – powiedział Canete.