Gazprom i jego zachodni europejscy partnerzy biznesowi zapowiedzieli budowę Nord Stream 2: trzeciej i czwartej nitki przeprawy gazowej pod Morzem Bałtyckim, która tłoczy rosyjski surowiec do Niemiec, a potem do innych państw Europy Zachodniej. Reakcja Komisji Europejskiej jest twarda.
– Nord Stream 2 nie może stać się projektem wspólnego europejskiego interesu. Nie może skorzystać ani z unijnego finansowania, ani z unijnego wsparcia – oświadczył w Parlamencie Europejskim Miguel Arias Canete, komisarz UE ds. energii.
Pod prąd
Hiszpan podkreślił, że dla bezpieczeństwa energetycznego kluczowa jest dywersyfikacja źródeł i dróg dostaw. Nord Stream 2 idzie w przeciwną stronę: nie tylko zwiększy zależność UE od Gazpromu, ale także od jednej konkretnej trasy. Gdyby został zrealizowany, to zależność gazowa UE od Rosji zwiększyłaby się z 40 do 60 proc. i aż 80 proc. surowca byłoby przesyłane pod dnem Morza Bałtyckiego.
Warto zwrócić uwagę na przygotowywany w KE dokument o stanie realizacji unii energetycznej. W projekcie mowa o tym, że Komisja oceni Nord Stream 2 wnikliwie i sprawdzi, czy jest zgodny z trzecim pakietem energetycznym, wymogami środowiskowymi, przepisami o przetargach publicznych oraz o konkurencji.
– Ten projekt jest sprzeczny z ideą unijnej solidarności. Niemcom zwiększa on bezpieczeństwo dostaw gazu, ale wszystkim innym pogarsza – mówi Georg Zachmann, ekspert think tanku Bruegel. Dzięki temu, że Niemcy będą mogli przerzucić całe dostawy Gazpromu na Bałtyk, uniezależniają się od niestabilności Ukrainy.