Minister energetyki Litwy Rokas Masiulis zapowiedział, że jego kraj zamierza się wycofać z kupowania rosyjskiego gazu. Ma to związek z posiadaniem terminalu LNG; spadkiem zapotrzebowania kraju na gaz z powodu przechodzenia na biomasę, a także rozpoczęciem w 2016 r. importu gazu z USA (jako pierwsi w Unii podpisali umowę z Cheniere Energy).
Okazją do takich deklaracji jest też fakt, że w grudniu kończy się umowa gazowa między Litwą a Rosją.
– Jeżeli Gazprom zaproponuje nam dobrą cenę, to odnowimy naszą umowę, jeżeli nie, to przechodzimy na gaz skroplony. Gaz z USA odpowiada naszej formule gazowej, a co do składu to jest podobny do rosyjskiego – cytuje ministra portal Delfi.
Zgodnie z umową podpisaną na pięć lat z norweskim Statoil, Litgas planuje zaimportować 540 mln m sześc. rocznie gazu z Norwegii. W 2016 r. Wilno spodziewa się, że potrzeby gazowe kraju z ok. 3 mld m sześc. zmniejszą się o jedną trzecią w związku z coraz powszechniejszym wykorzystaniem biomasy.
Jak podał minister, ogrzewanie biomasą obniża koszty ciepła o 30 proc. w porównaniu z wykorzystaniem gazu. Dlatego już teraz na Litwie biomasa zajmuje 70 proc. rynku ogrzewania. Wilno chce więc importować 400–500 mln m sześc. gazu przez terminal LNG w Kłajpedzie. Jego maksymalna moc to 4 mld m sześc. gazu rocznie. To dość, by nie tylko zaspokoić litewskie potrzeby, ale 80 proc. potrzeb Łotwy i Estonii.