Związany z Kremlem koncern uruchomił już pierwszy taki obiekt – na warszawskiej Pradze. Stacja LNG (skroplony gaz ziemny) ma zaopatrywać miejskie autobusy i ciężarówki. Z informacji przekazanych przez Urząd Regulacji Energetyki (URE) wynika jednak, że to początek ekspansji Gazpromu na polskim rynek. Za pośrednictwem niemieckiej spółki Gazprom Germania Rosjanie zdobyli już koncesję na obrót takim paliwem ważną do końca 2030 r.
Regulator twierdzi, że za dwa lata Polskę oplotą stacje gazowe. Nie będą to jednak stacje PGNiG, tylko Gazpromu. – Gazprom Germania będzie właścicielem zdecydowanej większości stacji CNG [sprężony gaz ziemny – red.] w naszym kraju. Firma ta chce wybudować ich nawet kilkaset – mówi Maciej Bando, prezes URE.
Gazprom chce wykorzystać unijne plany promocji ekologicznych paliw gazowych i ociężałość PGNiG, które od lat nie umie zagospodarować potencjału rynku. W 2014 r. w Brukseli zatwierdzono regulacje obligujące kraje do tworzenia warunków dla rozwoju sieci stacji CNG i LNG. Do 2025 r. stacje sprężania gazu mają być rozmieszczone maksymalnie co 150 km, a tankowania LNG – co 400 km.
UE nie odpuści Polsce, która jest białą plamą na gazowej mapie Europy. Samochodem na gaz można byłoby przejechać z Moskwy do Lizbony, gdyby nie nasz kraj. Sieć stacji CNG praktycznie u nas nie istnieje.
Za wdrożenie unijnej dyrektywy odpowiada Departament Ropy i Gazu w Ministerstwie Gospodarki. Jego dyrektor, Małgorzata Szymańska, nie ukrywa, że Polskę czeka trudne zadanie. – Musimy opracować program rządowy, który będzie wyznaczał korytarze transportowe i miejsca, w których stacje tankowania mają powstać w przyszłości. Ingerencja Brukseli widać jest niezbędna, by zachęcić nas do rozwoju takich paliw w transporcie – podkreśla.