Pieniądze (w przeliczeniu to ponad 82 mln zł) pochodzić będą z zysków, jakie bułgarska spółka córka CEZ-u wypracowała w latach 2006-2009. O tym, że dywidenda zostanie wypłacona poinformowano po spotkaniu Jana Vavery, który w CEZ-ie odpowiada za działalność w Bułgarii z premierem kraju Bojko Borisowem. Zdaniem Vavery CEZ Bulgaria jest w tak dobrej sytuacji finansowej, że podzielenie się zyskiem z kilku ostatnich lat nie spowoduje zmniejszenie nakładów, jakie planowano przeznaczyć na budowę system dystrybucji energii.
W kwietniu tego roku [b]bułgarski premier pogroził trzem zagranicznym koncernom energetycznym – prócz CEZ-u były to niemiecki E.ON i austriacki EVN – że skutkiem niewypłacania dywidendy bułgarskim władzom, ich lokalne spółki córki mogą zostać znacjonalizowane. [/b]Borisow miał stwierdzić przy tej okazji, że wspomniane koncerny „zdzierają pieniądze z klientów i wyprowadzają je z kraju”.
W czerwcu tego roku bułgarski regulator rynku energetycznego DKEVR nieoczekiwanie stwierdził, że CEZ, E.ON i EVN naruszyły warunki udzielonych im koncesji. Miały się tego dopuścić m.in. stosując za wysokie ceny. Urząd zagroził wszystkim trzem zagranicznym koncernom wysokimi karami.
CEZ – podobnie zresztą jak jego obaj konkurenci z Niemiec i z Austrii – wszedł na bułgarski rynek w 2004 r., kupując udziały w prywatyzowanej wtedy firmie dystrybucyjnej. Ma obecnie pakiet 67 proc. jej akcji (identycznie jak E.ON i EVN w dwóch innych spółkach dystrybucyjnych). Czeski koncern planuje ponadto wybudować na południu Bułgarii wielką elektrownię słoneczną o mocy 30 MW. Byłaby to największa tego typu inwestycja w Europie Środkowej. Jej powierzchnia miałby wynosić około 150 hektarów. CEZ planuje wydać na budowę tej elektrowni prawie 3 mld koron (blisko 480 mln zł).