Średnia cena za 100 kWh energii elektrycznej dla gospodarstw domowych wyniosła w Polsce 13,5 euro - wynika z przedstawionej w piątek analizy Eurostatu za drugą połowę ubiegłego roku. To mniej niż unijna średnia. Jednak jeśli weźmiemy pod uwagę siłę nabywczą naszych wynagrodzeń, prąd okazuje się znacznie droższy niż średnio w Unii Europejskiej.
Dla przeciętnego mieszkańca Unii cena za energię z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej to 18,4 tzw. PPS (to wirtualna waluta pomagająca porównywać ceny w różnych krajach). W Polsce aż 23,5.
Większe obciążenia Eurostat wyliczył tylko dla Niemiec, Cypru, Węgier i Słowacji. Na przeciwległym biegunie znalazła się Grecja (13,5 PPS), Francja (12,6) czy Finlandia (11,4). Także ceny gazu w stosunku do płac są w Polsce bardzo wysokie. Jak wyliczył Eurostat, ich poziom to 8,7 PPS, czyli więcej niż unijna średnia - 6,4. Drożej jest tylko w sześciu krajach UE.
Czemu w Polsce energia jest tak droga? - Składa się na to kilka czynników - mówi Witold Szwagrun, dyrektor Centrum Informacji o Rynku Energii (CIRE). M.in. to, że wciąż produkcja energii opiera się na węglu, który jest dość drogim źródłem. Są też przerosty zatrudnienia w energetyce. Jak wynika z ostatniego raportu przygotowanego przez Dom Maklerski PKO BP, polska energetyka bazuje na tzw. blokach220 MW, a to oznacza zatrudnienie rzędu 0,8 - 0,9 osoby na MW. Tymczasem nowoczesne, zautomatyzowane bloki wymagają 0,1 - 0,2 osoby na MW. Do tego dochodzą stosunkowo wysokie płace i w górnictwie i w energetyce czy kwestie ochrony środowiska.
Eksperci przewidują, że w kolejnych latach prąd w Polsce będzie coraz droższy. Wedle różnych analiz, już w 2016 r. ceny energii na rynku mają zrównać się z niemieckim. I to tylko przy założeniu wzrostu kosztów wynikających z ograniczonymi prawami do emisji CO2. Do tego dochodzą jeszcze konieczne inwestycje.