Wśród założeń planu ogłoszonego przez Romney'a znajdują się m.in. zezwolenie na wydobycie ropy naftowej i gazu ziemnego na wodach morskich wokół Wschodniego Wybrzeża USA oraz przyznanie poszczególnym stanom swobody eksploatacji zasobów energetycznych na terenach znajdujących się w gestii rządu federalnego.
Prawdopodobny kandydat Republikanów chciałby również zawrzeć sojusz energetyczny z Kanadą i Meksykiem oraz umożliwić budowę rurociągu Keystone XL, biegnącego z Kanady do Teksasu. Ten ostatni projekt został opóźniony przez administrację Baracka Obamy.
Romney szacuje, że wprowadzenie planu w życie pozwoli stworzyć 3 mln nowych miejsc pracy, a do federalnego, stanowych i lokalnych budżetów wpłynie dzięki niemu 1 bln dolarów. – Ten plan to nie jakieś pobożne życzenia. To realny, osiągalny cel – stwierdził Romney.
Innego zdania jest Biały Dom, który za główną słabość tego planu, uznaje zbyt dużą zależność od paliw kopalnych. W to, że zwiększenie krajowego wydobycia ropy naftowej uchroni Amerykanów przed wysokimi cenami paliw, wątpią również eksperci. – Wrażliwość amerykańskiej gospodarki na zmienność rynku ropy jest pochodną ilości surowca, którą zużywamy, a nie wielkości importu – mówi Michael Levi, analityk ds. energii w nowojorskiej Radzie ds. Stosunków Zagranicznych.
Agencja Bloomberg zwraca z kolei uwagę na woltę poglądów Romney'a. Jako gubernator stanu Massachusetts, wzywał on swego czasu do zamknięcia elektrowni węglowej, ponieważ „zabija ludzi". Jako kandydat w wyborach prezydenckich stawia na paliwa kopalne jako silnik dla ekonomicznego wzrostu – ironicznie zauważa agencja.