W finansowanie projektów w sektorze energetycznym i paliwowym angażują się także krajowe instytucje. – Banki szukają nowych sektorów, w których mogłyby uplasować akcję kredytową. Szeroko rozumiana branża energetyczna może być dla nich ciekawym rozwiązaniem, gdyż to stosunkowo bezpieczne finansowanie, z uwagi na duże zaangażowanie w projekty ze strony Skarbu Państwa – mówi Tomasz Bursa, analityk Ipopema Securities.
Poza finansowaniem inwestora konieczne jest jednak kredytowanie wykonawców. A nimi często są te same firmy, które miały problemy przy budowie autostrad. – To jak zamknięte koło: finansując inwestora, banki będą zmuszone udzielić też kredytów wykonawcom. Zakładam, że podejmą to ryzyko, możliwe jednak, że żądając wyższych marż czy większych zabezpieczeń – uważa Bursa.
Banki zapewne będą działać w konsorcjach, co pozwoli im rozłożyć ryzyko na kilka–kilkanaście instytucji. Nieoficjalnie ich przedstawiciele przyznają, że wprawdzie energetyka wygląda obiecująco, ale jednak finansowanie wykonawców inwestycji może być większym problemem.
Z punktu widzenia spółek budowlanych inwestycje w branży paliwowo-energetycznej realizowane są na korzystnych warunkach. Generalni wykonawcy szybciej otrzymują płatności za prace, a dodatkowo mogą liczyć na zaliczki. Tak jest chociażby z budową dwóch bloków energetycznych w Elektrowni Opole, gdzie zaliczka wynosi 8 proc. wartości kontraktu, a także przy zleceniu na budowę bloku w Elektrowni Kozienice, gdzie zaliczkę ustalono na 10 proc.
W porównaniu z budownictwem drogowym czy kolejowym inwestycje gazowe mają tę zaletę, że rury kupuje inwestor. Duża skala przedsięwzięć umożliwia mu uzyskanie lepszych warunków, a z firm budowlanych dodatkowo zdejmuje ryzyko zmiany cen.
– Gdybyśmy dwa lata temu zdecydowali się na przerzucenie ryzyka zakupu rur na wykonawców, dziś prawdopodobnie żadna z inwestycji dotyczących budowy gazociągów nie byłaby gotowa. Tymczasem ukończyliśmy już większość z zaplanowanych projektów lub ich realizacja jest na końcowym etapie – twierdzi Chadam.