Oficjalnie spór Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa z Gazpromem rozpoczął się 20 lutego tego roku, kiedy to polska spółka złożyła pozew przeciwko Gazpromowi i Gazprom Exportowi przed Trybunałem Arbitrażowym w Sztokholmie. Jego przedmiotem była zmiana warunków cenowych w kontrakcie długoterminowym na dostawę gazu zawartym we wrześniu 1996 r.
Według naszych rozmówców wycofanie się z arbitrażu wynikało z prawniczej kalkulacji tego sporu międzynarodowego. – Poza niższą ceną ulegnie zmianie system wyliczanie kwot za gaz, jakie płaci PGNiG. Walczyliśmy, by cennik Gazpromu nie był oparty wyłącznie na cenach ropy naftowej, tylko też na cenach gazu na giełdach. To uzyskaliśmy – dodaje jeden z naszych rozmówców związany z negocjacjami.
Powiązanie cen gazu importowanego z Rosji z cenami spotowymi na płynnych rynkach, czyli częściowe odejście od indeksacji cen gazu do ropy i produktów ropopochodnych, jest korzystne dla spółki. Dzięki temu będzie mogła korzystać ze zmian cen gazu ziemnego na rynkach europejskich, a te w przeciwieństwie do ropy naftowej spadają.
Szczegóły dotyczące ostatecznego porozumienia PGNiG z rosyjskim koncernem polska firma ma podać w komunikacie we wtorek, powiedziała osoba związana ze spółką. – Ceny gazu będą niższe niż obecnie. Ich poziom będzie zbliżony do tego, ile płacą odbiorcy rosyjskiego gazu w Niemczech – zapewnia osoba związana z resortem skarbu. Oficjalnie ministerstwo i PGNiG odmówiły komentarza.
Jak ogłosił we wrześniu unijny komisarz ds. energetyki Guenter Oettinger, do tej pory Polska płaciła 550 dol., a Niemcy 452 dol. za 1000 m sześc. Między innymi z tego też powodu było prowadzone postępowanie Komisji Europejskiej przeciwko niewłaściwym praktykom rosyjskiego koncernu stosowanym w niektórych krajach UE.