Backloading – wycofanie z rynku części praw do emisji dwutlenku węgla – doprowadziłby do podwyższenia ceny za prawo do emisji tony CO2 nawet do kilkudziesięciu euro, co w domyśle ma skłonić do inwestycji w technologie ograniczające emisje CO2. Uderzyłoby to jednak w polski przemysł oparty głównie na węglu. Obecnie cena tony oscyluje wokół 3,3 euro. Wszystko przez nadmiar podaży nad popytem na prawa do emisji. Wielkość podaży sięga bowiem 2 mld ton dwutlenku węgla – dwukrotnie więcej niż w 2011 r.
– Wprowadzenie backloadingu przywróci ceny emisji dwutlenku węgla z listopada ubiegłego roku – twierdzi komisarz. Za jedną tonę płacono wówczas ok. 8 euro.
Pierwsze próby Komisji Europejskiej w zakresie wprowadzenia backloadingu zostały odrzucone przez Parlament Europejski w kwietniu tego roku. Kolejne głosowanie plenarne odbędzie się jednak już 2 lipca. – Unia Europejska ma szansę zostania liderem w zakresie wprowadzenia zmian dotyczących ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Coraz więcej państw zaczyna za nami podążać. Nad regulacjami dotyczącymi ograniczeń emisji dwutlenku pochylają się także inne państwa, w tym Nowa Zelandia, Australia czy stan Kalifornia. Stosowne regulacje mają także zostać wprowadzone w 2016 r. w Chinach – przekonuje Hedegaard.
Komisarz wskazuje jednocześnie, że walki z anomaliami klimatycznymi nie można przedkładać nad kwestie gospodarcze. – Europa przechodzi obecnie przez trzy rodzaje kryzysów: ekonomiczny, związany z rynkiem pracy oraz klimatyczny. Powinniśmy znaleźć skuteczny sposób, aby walczyć z klimatem przy jednoczesnym przeciwdziałaniu negatywnym skutkom pozostałych tendencji – argumentuje komisarz. – Choć inwestycje w energię odnawialną oraz przeciwdziałanie ociepleniu klimatu są kosztowne, to są znacznie mnie kosztowne niż jej przyszłe skutki – konkluduje.
Connie Hedegaard wskazała jednocześnie na konieczność szybkiego podjęcia decyzji w tym względzie. Czasu jest coraz mniej – zwłaszcza w kontekście kończącej się kadencji Parlamentu Europejskiego.