Podejmując decyzję o przygotowaniu tekstu poświęconego innowacyjności w polskiej energetyce, zmierzyliśmy się z dość podstawowym dylematem. Otóż zadaliśmy sobie pytanie, dlaczego w zasadzie pisać o innowacyjności, kiedy w energetyczno-gospodarczej piramidzie potrzeb nie są zaspokojone te bardziej podstawowe. Sypią się bowiem inwestycje w nowe bloki, od dwóch lat państwo nie potrafi poradzić sobie z przyjęciem trzech podstawowych energetycznych ustaw, a przedsiębiorcy powszechnie narzekają na brak stabilności regulacyjnej.
Uznaliśmy jednak, że temat jest ważny, bo kwestia innowacyjności i modernizacji infrastruktury sieciowej ma znaczenie podstawowe, nie tylko dla energetyki, ale i dla całej gospodarki. Państwo powinno zdecydowanie postawić w swej polityce na inwestycje infrastrukturalne w energetyce i w gazownictwie, w tym na modernizację sieci oraz badania i rozwój w tym zakresie.
Temat jest też o tyle ważny, że chodzi o sektor, którego plany inwestycyjne choćby w tym roku obejmują kwotę 6,65 mld zł (dane Urzędu Regulacji Energetyki; URE), a więc warto zadać sobie pytanie o jakość i efektywność wydatkowanych przezeń środków, bariery inwestycyjne oraz wartość tych inwestycji z punktu widzenia gospodarki i odbiorców końcowych. Czy te wydatki powinny iść zasadniczo wyłącznie (jak jest obecnie) na „twarde" inwestycje czy też przynajmniej część z nich przeznaczyć na badania, rozwój i wdrożenia?
Słabi innowacjami
Zastanawiając się nad wydatkami, na R&D (badania i rozwój) w energetyce sieciowej spójrzmy najpierw na problem z szerszej perspektywy. Obraz, który się tutaj rysuje, nie jest optymistyczny. Polska jest bowiem na szarym końcu państw europejskich, jeżeli chodzi o innowacyjność w gospodarce. Nie inaczej jest w energetyce.
Same przedsiębiorstwa energetyczne w przyjętym modelu taryf zatwierdzanych przez prezesa URE nie mają bodźców do wchodzenia w projekty R&D