Walka idzie o wielki kontrakt gazowy do Chin - rynku, który według prognozy Międzynarodowej Agencji Energetycznej do 2018 r zwiększą gazowy popyt dwukrotnie. Rosjanie chcą rocznie dostarczać Chinom gazociągiem Syberia Wschodnia-Pacyfik do 60 mld m3. Chińczycy chętnie kupią, ale nie po cenie, proponowanej przez Gazprom i nie ma takich warunkach jak kupuje Europa. Nie godzą się ani na warunek bierz lub płać, ani na związanie ceny gazu z ceną ropy sprzed pół roku.
W minionym roku strony zapowiadały podpisanie umowy do końca 2013 r. W marcu podpisały memorandum. Miller mówił wtedy, że Gazprom może dostać od CNPC zapłatę awansem za dostawy, które ruszą w 2018 r i najpierw wyniosą 38 mld m3 by dojść do 60 mld m3.
Rok minął a umowy nie ma. Teraz szef Gazpromu przekonuje, że będzie do końca lutego. Tymczasem notowania akcji Gazpromu są coraz bardziej zależne od wiadomości z Chin. Wielu inwestorów oczekuje podpisania umowy jeszcze w tym tygodniu. Jak podaje agencja Prime, we wtorek - w przeddzień wizyty na moskiewskim parkiecie Gazprom podrożał aż o 4,3 proc. Dziś do południa o dalsze 1,3 proc.
Analitycy przepytani przez Bloomberg zakładają, że w tym roku Gazprom zdrożeje o 32 proc.